wtorek, 22 kwietnia 2014

1439. light and luxury

Tak się jakoś ostatnio te strony robia - leży zestaw na tacce, tu się chlapnie, tam się przylepi między jedną czynnością a drugą i ani się człek obejrzy, a już można dziurkować i dodawać do albumu.

Dzisiejsze strony to głównie dwie reklamy - z jakiegoś magazynu turystycznego (wędrowanie po plaży) oraz coś tam o kawie. Do tego gesso, złota akrylówka i tajemnicza niebieska farbka z PL, która jest fajna oprócz tego, że strasznie długo trzeba nią telepać, żeby się złote drobinki przemieszały z medium.

I jeszcze kawalątka kanwy z kwadratu wyszywanego na święta dla szefowej, i nieco ścinków, i ogonek od herbaty. Coastal Light to z kolei pozostałość po serii znaczków pocztowych o latarniach morskich.


Zaczęłam też datować te dzieła...


...bo art journal grubnie i grubnie, a wolałabym, gdyby się wyklejanki dało zlokalizować w czasie. Wiem, że początek to mniej więcej połowa roku 2011, bo po kilku kartkach pojawiają się datowane świąteczne tagi.


Lubię sobie przekładać te kartki - każda jak tekturka, bo tyle tam warstw nasklejane.

Z innej beczki - kolejna kartka zamiast z zamierzonym irysem będzie z innym kwiatkiem, zakupionym właśnie za grosze w Sklepie Drugiej Szansy. 


Tylko pojawia się kolejne zadanie, bo próbna odbitka jest na tle z gelatami i teraz będzie to trzeba jakoś wykorzystać... może z zestawem zakiszonym na kolejnej tacce?


Tacki przyniosłam sobie z pracy - to część opakowań po jakichś tabletach, czy coś. Znakomicie nadają się do montowania zestawów papieru. Wszystko dobrze widać, a się nie miesza.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

1438. jajecznie, poświątecznie

...no właśnie, bo u nas już po świętach, nie ma dodatkowego wolnego, więc się nie czuje nastroju.

W ramach świątecznej żywności porwałam się jednak na deviled eggs, czyli faszerowane jajka, potrawę bardzo wśród tubylców popularną. Nic wielkiego, ot - żółtka z majonezem i musztardą oraz innymi dodatkami. Zrobiłam próbnik czyli sampler - każdy dostał wersję z chrzanem, ogórkami konserwowymi, rzodkiewką i podsmażanymi pieczarkami. Wyszło na to, że nie ma się co męczyć, najulubieńsze były te z chrzanem :) Widać do tego jest przyzwyczajony nasz polski smak.


P zaczął znów niedzielną szkołę, co oznacza, że i my mamy cotygodniowe przedszkole. Byłyśmy wczoraj z Alą na świeżym powietrzu na placu zabaw (dzień piękny, prawdziwie wiosenny), a potem odbyło się dekorowanie kartonowych jajec, na przykład z pomocą dziurkaczy.


Przybył też nowy argument na to, że nawet najmniejsze ścinki się mogą jeszcze przydać :)


Bo w pudle można było grzebać, dokonywać tysiąca odkryć, a następnie te odkrycia przylepiać na karton. 


sobota, 19 kwietnia 2014

1437. hoodoos

Po drodze pomiędzy kartkami zrobiła się strona do art journala o hoodoos, czyli formacjach skalnych występujących na przykład w Utah, jak choćby w parku narodowym Bryce Canyon. Napatoczyła się akurat zakiszona gdzieś kartka z Tomkowego kalendarza, a do tego na biurku, jak zwykle, bogactwo ścinków. W sam raz do zanurzenia się we wspomnienia i szybkiej wyklejanki.


Poniżej widać, że niestety nawet malusieńkie ścinki się przydają, jak choćby ten ze złotym nadrukiem, albo kawalątek żółtego egzotycznego papieru.


Może też przydać się ścinek pudełka po bajglach.


Albo papierowy ręcznik, który ktoś kiedyś używał do czyszczenia stołu i pędzli, a potem został na nim sympatyczny ciepły brązik, w sam raz komponujący się z Dzikim Zachodem. A gesso jako pasta strukturalna nie do końca się sprawdziła, bo robione przez domowe maski kwiatysie wyszły jednak płaskie. Dobrze, że jest turrrrkusowa emalia i można je tym sposobem bardziej wyeksponować. Turkus to też bardzo dzikozachodni kolorek.


piątek, 18 kwietnia 2014

1436. złoty ptak czyli papierowa serendypia

Daaawno temu zrobiłam kartkę ze złocistym ptakiem (brokaty, spękania, te sprawy), ale nikomu się ona nie podobała, nawet mnie chyba. Ptaszora więc od kartki oderwałam i postanowiłam zrobić mu nowe tło ze ścinków hinduskich papierów. Pociachałam je na calowe kwadraciki - i nie wiem, jak to robiłam, bo każdy wyszedł nieco inny :)

Nic to jednak nie szkodzi, bo i tak zamiarowałam ponaklejać jeszcze krateczkę z wąziutkich pasków w skoordynowanym kolorze. Tak wygląda obecnie pomysł - to niby-słońce (a może księżyc?) w tle to tylko przymiarka z gazety, kółko wytnę może z tego złocistego na boku.


Tak wygląda samo tło - muszę jeszcze dokończyć te przeszycia. Pomysł mi się podoba, w sam raz można wykorzystać ścinki, choc jest to nieco pracochłonny sposób.No i wygląda na to, że będzie kartka BEZ KWIATKA!! Ewenement!


Tu zaś pudełko, w którym mieszkają hinduskie kawalątka.


A jak już się uporam ze złotym ptakiem, to czeka w kolejce kolejna ścinkowa kartka - z irysem.


czwartek, 17 kwietnia 2014

1435. akcja ścinek po raz n-ty

Kolejna strona, która ukleiła się gdzieś pomiędzy jedną kartką a drugą. Usiłuję wprowadzić pewien system czyli uporządkowanie - wsypałam więc ścinki z kilku mniejszych pojemników do jednego dużego pudła, a następnie odłowiłam z niego większe kartoniki i całkiem spore, większe kawałki skrap-papierów, osobno kartoniki białe i metaliki oraz paski - bo paski zawsze mieszają. Wiem, wiem, sporo tych grupek, ale już po kilku dniach widzę, że łatwiej mi dobrać kawalątek do danego celu.


To jeszcze teraz trzeba przesiać kilka dalszych pudełek z podobnymi ścinkami i uporządkować pieczątki, bo jakoś nawyłaziło ich mnóstwo na zasadzie "następna kartka będzie właśnie z tym", a potem te pomysły poszły w siną dal. Iiii jeszcze jedno pudło, gdzie wymieszane są różności ze stołu w salonie, gdy trzeba było wykonać nagłą przeprowadzkę.

W międzyczasie powoli, po kawałeczku, powstają kartki na Akcję Specjalną już na przyszłoroczne aukcje, które zamierzam w lecie zawieźć do Polski i przekazać akcyjnym Działaczom (zaoszczędzi się sprytnie na przesyłce).

środa, 16 kwietnia 2014

1434. nie tak miało być z tą kartką...


Znajoma babcia wylądowała wczoraj w szpitalu, więc chciałam wysłać jej kartkę-pocieszałkę. Wyobraziłam ją sobie już dziś rano - że tło się namaluje akwarelami po naembossowaniu (jakie słowo!) listków, a potem tak samo na biało będą embossowe kwiatki w kontrastujących kolorach. Do tego napisik.




Kiedy jednak przygotowałam wszystkie komponenty, okazało się, że trochę jakby za dużo tych kolorów i w ogóle nazbyt intensywnie, nawet jak na mnie. Pomysł do remontu!

Koniec końców zainstalowałam kwiatki gotowce sklepowe i znów wyszła kartka symetryczna. Naukładałam się kwiecia wokół owalu tak i siak, ozdobnie i niesymetrycznie, jakby ktoś sypnął kolorowymi główkami - guzik, i tak źle, i tak niedobrze. Symetria, kanciaki, proste linie, ograniczona ilość elementów - to ja.

A malowane kwiecie się przyda, tylko że pójdzie raczej z paskiem z płótna, żeby przełamać ten natłok akwareli. I jeszcze mi jeden ścinek został, który chyba pożenię z wielkim kwiaciorem, tylko muszę te bazy pomalować na jakieś oczobipne kolorki.


wtorek, 15 kwietnia 2014

1433. zaćmiło się

Księżyc mianowicie zaćmił się zeszłej nocy - pięknie, na czerwono. Nie dziwię się, że były czasy, kiedy ludzie trzęśli się ze strachu na widok takiego zjawiska, bo jest ono niesamowite.


T był bardzo dzielny i dość długo fotografował kolejne fazy - nie dość, że trzeba było nie spać, to jeszcze wystawić się na balkon w ujemnej temperaturze (tak, tak, nasypało wczoraj śniegu i leży do dziś - wieczorna śnieżyca budziła obawy, że nici będą z obserwacji zaćmienia, ale koło północy wszystkie chmury poszły precz). Ja tylko wstałam dwa razy, żeby zobaczyć pół Księżyca i potem całą tę czerwień.





Na wypadek, gdyby jednak się obserwacja nie udała, można było oglądać zjawisko na kanale NASA :)


Rano natomiast przywitał nas piękny, zimowy dzionek. Brrrr.



sobota, 12 kwietnia 2014

1432. Ch i Ch, czyli kartki ze wszystkiego

Poniższe klejenie zaczęło się w zeszłą sobotę i dodawało się po trochu przez cały tydzień. Najpierw karton i ścinki (koniecznie trzeba zakupić nowy zapas kartonu do akwareli, jadę na ostatniej kartce), gesso, farby rozmaite - akrylówki, emalie jakieś tam ponabywane przy różnych okazjach. Aa, i jeszcze ścinki takiej szerokiej plecionej wstążki, zakupionej w rodzinnym Ch. Wszystko się przecież przyda, to tylko kwestia czasu :) (Rzekł chomik, tuż przed przysypaniem wieloletnimi zbiorami).

Potem poszedł papier ścierny, krakle czyli spękania i właściwie nowość - taka błyszcząca folijka, Tamise Variegato Mix. Przeciekawa sprawa, pudełko wielkości standardowej kostki masła waży trzy i pół grama, i z pewnością wystarczy mi do końca życia. Materiał dostany w prezencie od koleżanki zza płota.

I stąd mamy słowika w granatową noc oraz wiosennego megaturkusowego motyla, w towarzystwie chińskiego papieru nabytego w lokalnym Chinatown.









Z egzotycznymi papierami bida - chciałam coś wykorzystać w dzisiejszej kartce, przeglądam pudełko i napotykam wielki wewnętrzny opór. Bo się zużyje! W pudełku mieszkają kawałki zamówione w dystrybutorni papieru w Michigan - kupuje się na wagę i przychodzi asortyment większych i mniejszych ścinków z różnych stron świata, przeważnie chyba z Azji. I przecież można zawsze zamówić nowe, a tu tak trudno pożegnać się z tym, co już mieszka w pudełku.

piątek, 11 kwietnia 2014

1431. przechytrzyć kalafiora

Gotowałam dziś bladym świtem kalafior (bo tak się chyba mówi, nie kalafiora, choć w kontekście, o jakim piszę, kalafior nabywa przez swoją złośliwość cech człowieczych) - to chyba najchytrzejszy produkt, z jakim miewam do czynienia. Nie wiem, czy kiedykolwiek w życiu udało mi się ugotować go bez wykipienia i zafajdania garnka oraz pieca. Oczywiście wykipione bezzwłocznie przywiera do podłoża z mocą, o jakiej w kraftach mogę tylko marzyć.

Dziś stałam bardzo pilnie i gapiłam się w garnek, aż T pytał, co tam tak podziwiam. I co? Ledwo się odwróciłam - fssssss blp blp blp, już garnek okidany. Pomijając to, że kalafior-oszust pływa i przez wystawanie z wody sprawia wrażenie, że nie istnieje garnek, w którym by się mieścił.

A kalafiory mamy obecnie do przeróbki dwa, bośmy się z T jakoś nie dogadali i oboje kupiliśmy. Ale to nic - znalazłam przepis na zapiekankę kalafiorową i nie zniechęca mnie nawet to, że i w tym przypadku kalafior będzie wymagał podgotowania.

Uporawszy się ze złośliwcem (jeszcze zapomniałam napisać o odławianiu go z wody, bo mam po Mamie ambicję gotowania go w całości, w sumie to nie wiem po co - a które to odławianie może się zakończyć niekontrolowanym rozplaśnięciem warzywa gdzieś w drodze na talerz), zabrałam się za kończenie kartki. Wykorzystałam w niej prezentowane kilka dni temu tło z gelatami i embossingiem na gorąco.


Karteluszka mi się podoba, więc przygotowałam już tła i główki na kilka kopii. A wczoraj uszyłam poduszkę na igły, a to w ramach przygotowania do nowej przygody - od jutra udzielam bowiem kraftolekcji :) Dziewczę chętne jest do wszystkiego, ale chyba bardziej w stronę szmatek, niż papieru. Myślę, że taka poduszeczka będzie dobrym sposobem sprawdzenia, czy dziewczę już coś umie, poczynając od nawlekania nitki w igłę :)


czwartek, 10 kwietnia 2014

1430. kartka kwietniowo-majowa

Dwa w jednym, a co!

April, koleżanka z pracy, ma urodziny. Zrobiłam na tę okazję kartkę z dość oklepanym powiedzeniem "April showers bring May flowers" - trudno, nie mogłam się powstrzymać :) Inspiracja przyszła z pinterestu,  ale to, niestety, jeden z przypadków z opisem "pinned by pinner" i odnośnika do oryginalnego pomysłodawcy nie ma.

U mnie na froncie są kropelki naklejone na prosty karton do akwareli i pomalowane zwykłymi akwarelami i H2O Twinkles (Twinkli starczy mi chyba do końca życia, słoiczki są maciupeńkie, ale zużywają się bardzo powoli). Po fakcie przyszło mi jeszcze do głowy, że kropelki można też potraktować Glossy Accents. Oczywiście.

A w środku - kwiatysie podwójne z dziurkacza, potuszowane na brzegach. I tyle :)



I w ogóle całkiem zapomniałam o sfotografowaniu, więc jest, jak jest, fotki szprotki robione przy oknie w pracy. Sory, taki mamy zapominalski móżdżek.

wtorek, 8 kwietnia 2014

1429. eksperymenty z gelato

Pstryknęłam dziś rano szybkie zdjęcia tego, co wyszło z weekendowych eksperymentów z nowym gelatowym nabytkiem. Taka na przykład mini karteluszka z tłem odbitym niejako resztkowo, po tym, jak już powstał pierwszy wzorek w bardziej intensywnych odcieniach.


Oczywiście robienie zdjęć powoduje natychmiastową materializację Kota - jest papier, można na nim leżeć!


A tutaj ta pierwsza odbitka. 


W pakiecie znajdował się też sympatyczny stempelek akrylowy, ale wygląda na to, że pieczątki gumowe - jak powyższy kwiatek - lepiej przyjmują gelatowy barwnik.


A najbardziej podobają mi się tła, bo ładnie się kolorki mieszają i akurat te moje nabytki są metaliczne, więc dają ładne błyszczenie.


I na koniec - eksperyment zainspirowany linkiem podrzuconym przez nieocenioną Mrouh. Robi się najsampierw wzorek białym albo przezroczystym embossingiem, następnie koloruje - w filmiku tuszami, u mnie gelatami - i po wysuszeniu prasuje przez papier celem usunięcia embossingu. Zostaje fajny efekt, jakby wyskrobany w kolorze.