Gotowałam dziś bladym świtem kalafior (bo tak się chyba mówi, nie kalafiora, choć w kontekście, o jakim piszę, kalafior nabywa przez swoją złośliwość cech człowieczych) - to chyba najchytrzejszy produkt, z jakim miewam do czynienia. Nie wiem, czy kiedykolwiek w życiu udało mi się ugotować go bez wykipienia i zafajdania garnka oraz pieca. Oczywiście wykipione bezzwłocznie przywiera do podłoża z mocą, o jakiej w kraftach mogę tylko marzyć.
Dziś stałam bardzo pilnie i gapiłam się w garnek, aż T pytał, co tam tak podziwiam. I co? Ledwo się odwróciłam - fssssss blp blp blp, już garnek okidany. Pomijając to, że kalafior-oszust pływa i przez wystawanie z wody sprawia wrażenie, że nie istnieje garnek, w którym by się mieścił.
A kalafiory mamy obecnie do przeróbki dwa, bośmy się z T jakoś nie dogadali i oboje kupiliśmy. Ale to nic - znalazłam przepis na zapiekankę kalafiorową i nie zniechęca mnie nawet to, że i w tym przypadku kalafior będzie wymagał podgotowania.
Uporawszy się ze złośliwcem (jeszcze zapomniałam napisać o odławianiu go z wody, bo mam po Mamie ambicję gotowania go w całości, w sumie to nie wiem po co - a które to odławianie może się zakończyć niekontrolowanym rozplaśnięciem warzywa gdzieś w drodze na talerz), zabrałam się za kończenie kartki. Wykorzystałam w niej prezentowane kilka dni temu tło z gelatami i embossingiem na gorąco.
Karteluszka mi się podoba, więc przygotowałam już tła i główki na kilka kopii. A wczoraj uszyłam poduszkę na igły, a to w ramach przygotowania do nowej przygody - od jutra udzielam bowiem kraftolekcji :) Dziewczę chętne jest do wszystkiego, ale chyba bardziej w stronę szmatek, niż papieru. Myślę, że taka poduszeczka będzie dobrym sposobem sprawdzenia, czy dziewczę już coś umie, poczynając od nawlekania nitki w igłę :)
2 komentarze:
Przegapiłam post o kalafiorze! A mogłam podpowiedzieć że kalafior bardzo jest dobry na surowo. I nie tylko. Tez gotuję w całosci, ale jakims cudem mi nie kipi... I zapomnialam zapytac jak poszly kraftolekcje!
Też lubię na surowo, ale jestem jedyna taka w chałupie, więc raczej jednak się gotuje. A kipi może dlatego, że dodaję do wody mleko?
Co się zaś tyczy kraftolekcji, to idą... powoli :)
Prześlij komentarz