Pokazywanie postów oznaczonych etykietą notatniki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą notatniki. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 24 listopada 2016

16:66. króka oda do Brushosa, czyli nadchodzi zmiana notatników

...ale zanim rzeczywiście nastąpi, krótka notka o tym, który właśnie się kończy. Namaziałam w nim dramatyczną czerwoną plamę z otrzymanych od Mrouh Brushosów, czyli proszków o wyjątkowo ekspresyjnym charakterze - i na dodatek bardzo samodzielnych i przedsiębiorczych. Wystarczy POMYŚLEĆ o otwarciu pojemniczka z takim czy innym kolorem, a Brushos już jest spakowany, trampki zasznurowane i stoi na baczność, gotowy do wyjścia na stół, palce, podłogę, ubranie, a następnie do zwiedzania zlewozmywaków i pewnie cieków wodnych do samego oceanu. Kto wie, czy i w Kosmos by się nie wybrał, gdyby akurat przebywał na Florydzie, a znał harmonogram odlotów z Przylądka Canaveral.


Kolory jednak the Brushosy mają przecudne i najmniejsza nawet drobinka wystarczy, żeby stworzyć mały barwny krajobrazik. Absolutnie nieprzewidywalny, rzecz jasna.


Dołożenie do tej plamy pieczątek z zielskami, które bardzo lubię, było jednym z czynników motywujących do opisanych wcześniej w tym tygodniu spacerów.


Kończący się kajet zawiera masę notatek - między innymi zaś cotygodniowe strony kalendarzowe, czasem bardziej udane, czasem mniej.




Zawiera też próbki wszystkiego, co akurat było pod ręką - na przykład sporządzone na lekcji z Lili świąteczne bombki. Lili jest niesamowicie uradowana, bo wyhaczyła za niewielką cenę pudło używanych przydasiów - od bardzo porządnej nagrzewnicy poprzez kilkanaście pudrów (brrrrokatowe!) aż po skrzyneczkę stempli i tuszów.


W nowym kajecie zmodernizowałam spis treści i przetestowałam pisanie, malowanie i stemplowanie - ale to już temat na inną notatkę.

sobota, 20 sierpnia 2016

16:52. a jak sie juz zakupi kajet...

... to się w nim pisze i maluje mniejsze i większe bohomaziki. Pierwsze miejsce zajmują, rzecz jasna, motywy botaniczne, w większości nieistniejące w naturze.


Czasem biorę się też i za inne tematy.


Podczas ostatniego lotu do Polski miałam do dyspozycji trzy fotele oraz trzy towarzyszące im stoliki, więc mogłam się wyrozkładać z całym majdanem. Powstały takie oto malunki, jeden nawet jeszcze nie został zapisany.



Niektóre kartki to skrzyżowanie tygodniowego planu z bullet journalem - jeśli mam czas, to robię sobie wersję bardziej ozdobną; jeśli nie - wystarczy podzielenie stron kreskami na pudełka.


Pojedyncze dni też czasem otrzymują ozdobniki.




I choć nie są to oczywiście żadne dzieła sztuki, fajnie jest sobie robić notatki w takim kolorowym środowisku :)

czwartek, 18 sierpnia 2016

16:51. notatniki, czyli szkieuka na zakupach


Jeszcze z pół roku temu uważałam, że kajet to kajet, nie spodziewałam się, że dojadę kiedyś w życiu do sprecyzowanych oczekiwań wobec tak pospolitego przedmiotu. A jednak...

Od jakiegoś czasu zaczęłam pisać sporo i wszystko w jednym notesie: słówka (wyjątek stanowi osobny zeszycik do hebrajskiego), złote myśli, notatki z przeczytanych artykułów, notatki z kazań kościółkowych i myśli biblijne, rozkminki pamiętnikopodobne, listy wszelakiego rodzaju, zahaczające nawet o bullet journal... i małe malowanki.

Kiedy ostatnio przeglądałam notatniki w TJMAXXie (z jakiejś przyczyny zwanym, zdaje się, w Europie TKMAXXem), zrobiłam sobie stertę kandydatów, ale żaden z nich nie był idealny.
  • kajet ma być na sprężynce, bo tak się najłatwiej rozkłada.
  • papier ma być biały, nie kremowy czy żółtawy (ani też neonowozielony, różowy czy pakowy), żeby farby nie zmieniały na nim odcieniu.
  • kartki mają być względnie grube i odrobinkę szorstkie - takoż w związku z malowaniem.
  • linijki powinny nie być czarne, tylko raczej popielate. W sumie mogłabym z nich w ogóle zrezygnować, ale w tym sklepie takiej opcji nie widzę.
  • najlepiej żeby nie było żadnych fiu-bździu na marginesach - białe kartki są najlepsze.
  • okładkę poproszę grubszą i sztywną, żeby się dało pisać w każdych okolicznościach.
  • okładkowe napisy w stylu "jestem fantastyczna" czy też "mam same świetne pomysły" odpadaja z buta; w podobnym tempie eliminuje się wzorki zwierzęce i neonowe różowinki i zieleninki.
  • rozmiar winien być dość spory, bardziej w stronę A4 niż A5.
No i przy tych wszystkich życzeniach na stosiku wylądowały raptem trzy kajety. Jeden odpadł, bo miał różowe linijki. Wybór między drugim a trzecim był trudny, bo właściwie po równo spełniały oczekiwania, ale poszłam w złoto na okładce, co mnie samą trochę zaskoczyło. Przekonywujące jednak było hasełko "Be Joyful" :)


Tyle, że każda stroniczka zaopatrzona jest tam w piczesowy margines. Margines ów zostanie obcięty. Tak, będę miała cierpliwość, żeby ciachnąć wszystkie kartki, albo może niektóre zakleić jakimś ładnym papierem o bardziej sprzyjającym moim preferencjom ubarwieniu. No i powstałą w ten sposób przestrzeń będzie można wykorzystać do dolepienia zakładek, na przykład z taśmy washi.


DWA DNI PÓŹNIEJ wśród ni mniej, ni więcej, tylko Walmartowej taniochy natykam się na kajet-marzenie: białe, grube kartki, bez linijek! I na półce jest tylko jeden, jedynusi egzemplarz tego cudeńka. Nabywam... ze świadomością, że w kolejce czeka już ten z piczesowymi marginesami... trudno. Ostatnio piszę sporo, jeden zeszyt starcza na dwa-trzy miesiące. Nie widzę problemu ze zużyciem obu.


Zapisuję sobie również w rozumie, żeby mniej więcej do świąt w żadnym sklepie nie zbliżać się do działu notatnikowego :)