...no właśnie, bo u nas już po świętach, nie ma dodatkowego wolnego, więc się nie czuje nastroju.
W ramach świątecznej żywności porwałam się jednak na deviled eggs, czyli faszerowane jajka, potrawę bardzo wśród tubylców popularną. Nic wielkiego, ot - żółtka z majonezem i musztardą oraz innymi dodatkami. Zrobiłam próbnik czyli sampler - każdy dostał wersję z chrzanem, ogórkami konserwowymi, rzodkiewką i podsmażanymi pieczarkami. Wyszło na to, że nie ma się co męczyć, najulubieńsze były te z chrzanem :) Widać do tego jest przyzwyczajony nasz polski smak.
P zaczął znów niedzielną szkołę, co oznacza, że i my mamy cotygodniowe przedszkole. Byłyśmy wczoraj z Alą na świeżym powietrzu na placu zabaw (dzień piękny, prawdziwie wiosenny), a potem odbyło się dekorowanie kartonowych jajec, na przykład z pomocą dziurkaczy.
Przybył też nowy argument na to, że nawet najmniejsze ścinki się mogą jeszcze przydać :)
Bo w pudle można było grzebać, dokonywać tysiąca odkryć, a następnie te odkrycia przylepiać na karton.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz