Pokazywanie postów oznaczonych etykietą biżu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą biżu. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 23 lipca 2015

15:67. koraliki, które czekały

Wiadomo powszechnie, że człowiek (typu chomik w szczególności) cieszy się z posiadania przedmiotów; nawet maleństwa rozmaite dają mu satysfakcję, bo sobie może popatrzeć, podotykać... Ale o wiele fajniej jest, jeśli wreszcie się je "przetworzy" i takie przykładowo koraliki przechodzą ze stanu wolnego w pudełeczkach do postaci zorganizowanej w sznurki.

I szkiełko millefiori, otrzymane w prezencie dawno temu, dostaje w ten sposób granatową obstawę - prostą i skromną, żeby wszystkie światła skierowane były na kolorowe kwiatuszki.


W drugiej kolejności zajęłam się serduszkiem zakupionym ho-ho-temu na kiermaszu, gdzie sama sprzedawałam kartki. Przedmiocik wykonany jest recyklingowo z puszki po Arizona Tea. Zaopatrzony był pierwotnie w grube, jasnosrebrzyste kółko, jakoby aluminiowe, ale zamieniłam je na żyłkę od razu przechodzącą w nośnik koralików.

Serduszko ma, niestety, pewną wadę: jest bardzo lekkie, mimo że pani producentka zaopatrzyła je od spodu w warstwę plastiku. Prosiłoby się, żeby przylepić mu od spodu kawałek jakiego ołowiu, całkiem jak swego czasu w Polsce dociążano listy :) Lekkość materiału powoduje, że cały naszyjnik nie ma motywacji do pozostawania na szyi w pozycji centralnej. Ale i tak mi się podoba, przywiązana jestem do tego wzoru, przypominającego azjatyckie sakura - kwiaty wiśni.


I na koniec jeszcze koraliki przypominające sea-glass czyli szkiełka oszlifowane falami morza czy jeziora - zerwały mi się dawno, kilka lat temu, i czekały w pudełeczku na zainteresowanie. Ot, taki bardzo uniwersalny zestaw, pasujący do wszystkiego.

środa, 25 lutego 2015

15:28. koraliki do kolczykowego kółka

Wykluła się kolejna żyłka koralików - tym razem dopasowana do kółka wyhaczonego z popsutego kolczyka. Lata temu się już to kółeczko pojawiło w moich zasobach, najpierw próbowałam je arcyniefachowo połączyć ze split ring, aż mnie oświeciło, że przecież potrzebny jest "jednowarstwowy" jump ring (zadanie domowe: dowiedzieć się, jak te części nazywają się po polsku).

Odkryłam też dzięki tej fotce z bardzo-bliska, jakie to krzywulce mam w koralikach :) Ale myślę, że dodają uroku, a nie problemu.


No i jeszcze jest taki bonus, że kilka nitek małych koralisiów można nosić razem - ten będzie fajnie wyglądał z oceaniczno-latarnianym i z białym, który jest w najbliższych planach (zaraz po bieżącym, inspirowanym flagą Izraela).

piątek, 20 lutego 2015

15:27: co wynikło z koralików

Naszyjniczek - odfrunął dziś do Polski. Mam nadzieję, że dotrze do miejsca przeznaczenia, bo w deklaracji napisałam, że koperta zawiera "necklace" i jak ktoś się połakomi, bo pomyśli, że to jakaś bogatość... to będzie smutny, bo znajdzie tylko koralisie i conieco miedzi, a i to nie wiadomo, czy nie jakiej podrabianej.


czwartek, 12 lutego 2015

15:26. koralików ciąg dalszy

Takie malizny, a na zdjęciu wielkie kule. Robi się naszyjnik dla koleżanki.




poniedziałek, 9 lutego 2015

15:24. biżu o tematyce jeziorno-oceanicznej

Cisza tu na chwilę była zapadła - nie żeby się nic nie działo, wręcz przeciwnie... i rozum nie do końca to wszystko ogarnia.

Na razie nie będę jednakowoż wędrować zbyt daleko w przeszłość - ot, zeszły weekend, z pewną niespodzianką.


Powyżej  jest latarniana praca w toku - od jakiegoś czasu mam takiego czarmsa czyli zawieszkę i dopiero teraz zamontowałam do niej kółeczko, żeby się dało nosić. Oczywiście można na łańcuszku - ale dlaczego nie na żyłce z drobnymi koralikami w kolorach morskich fal? Latarnie nawet bardziej mi się w tej chwili kojarzą z jeziorami, bo właśnie te mamy na wyciągnięcie ręki...

W sobotę powstał z kolei drrrrramatyczny naszyjnik z koralowcami i koralikami, które wyglądają jak nasionka granatu. Nie umiem rozpoznać co to takiego - czy szkiełka, czy może kryształ górski; na pewno materiał jest farbowany na czerwono.

Naszyjnik wystąpił wczoraj w kościółku, z czerwoną spódnicą otrzymaną w prezencie w Polsce.


Koralikowa działalność wzięła się zaś głównie z wygrzebania tacy, którą z kolei dostałam spadkowo z półtora roku temu i właściwie nic z nią nie robiłam. Prosty przedmiot, a tak ułatwia sprawę!

W pakiecie było też mnóstwo zapinek i innych elementów łączących, trochę koralików, żyłka... a i ja sama mam zakiszone koralikowe zasoby, bo w sklepie można kupić takie rzeczy tanio i oczywiście wędrując między półkami myśli się, że"dziś wieczorem zaraz zrobię z tego COŚ". A potem czas wymyka się z rąk i składy rosną.


Jestem jednak na dobrej drodze do wyprodukowania z pół tuzina naszyjników :)

czwartek, 16 maja 2013

1326. szkieuka x 3

Po pierwsze - przybył wczoraj wyczekiwany od dwóch miesięcy teleskop. We wrześniu dostałam w pracy książkę z prezentami z okazji długoletniego zatrudnienia, w okolicach lutego zamówiłam teleskop (choć pierwotnie miały być garnki i patelnie, ale co tam, kupi się w Walmarcie, a teleskop jest fajny.)

Źródło

Wyskładałam go od razu w pracy, ale został mi metalowy kijaszek i jedna tajemnicza śrubka. Dopiero T w domu rozkminił, że to rodzaj stabilizatora, łączącego tubę z głowicą statywu.

Czekamy teraz na Księżyc - akurat jest fajna faza, w której brzeg jest potargany jak plasterek dziurawego sera. Wczoraj niby wyszedł, ale w miejscu nieosiągalnym dla nowego skopa (można wyjść, zabrać sprzęt, udać się na jakąś łąkę... ale bez przesady, zaś tacy ambitni nie jesteśmy.)

Za to popatrzyłam sobie wczoraj chwilę w mikroskop, który odjechał niestety z braku czasu na półkę w szafie. Obejrzałam pyłki przyczepione do pylnika...


Drugie zdjęcie to dolna część słupka - po raz kolejny potwierdza się, że natura pełna jest włosków i haczyków!


A trzecie szkieuka spadły dziś na mnie niespodziewanie w pracy - sprezentowano mi nieco koralików (w tym i szklanych), które inaczej powędrowałyby na śmietnik. W zestawie była też żyłka i igła - to i nawlekło się jeden sznurek. I mam wrażenie, że ten naszyjnik na mnie PATRZY!


Prezent zawierał również tacę do układania koralików - cóż za ułatwienie! Wiedziałam, że takie coś istnieje, zapewne przy tym nie jest drogie, ale jakoś nigdy się bliżej nie przyglądałam. A tu, jak się już ułoży koraliki w kolejności, to myk-myk i w pięć minut są na sznurku. I nawet jeśli trzeba połowę koralików zdjąć, bo człek sobie wymierzył za krótko, to też się ściąga cały rządek i zostawia w rowku, nie trzeba zaczynać od początku. Może nareszcie moje stada koralików doczekają się ponawlekania!

poniedziałek, 30 stycznia 2012

1095. co w trawie piszczy

Z tytułową trawą chyba nie do końca wiadomo, bo przykryta jest obecnie śniegiem... zaś co do kraftostołu, to po dokonaniu pół tuzina prób różnych kombinacji skończyłam wreszcie naszyjnik z klawiszem. Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia w tworzeniu biżuterii, więc i pewnie mój twór jest daleki od doskonałości... ale spokojnie zalicza się do kategorii "może być". Klawisz okleiłam w górnej części niebieskim sznureczkiem, bo był jakiś taki łysy i chyba z tego wynikało niepowodzenie poprzednich prób. Jako kleju użyłam Glossy Accents, bo zdaje się, że Tim Holtz w swoich dwunastu Christmasowych tagach w ten sposób przylepiał niektóre elementy, więc postanowiłam zaeksperymentować.


Przypominam niniejszym o trwającym jeszcze chwilkę wyzwaniu muzycznym - mój klawisz na pewno się nadaje do tego tematu :)

Kontynuując wyzwania craftypantkowe - zeszłej nocy, jak już wspomniałam, nareszcie spadło nieco śniegu, teraz w dzień topnieje, gdzieś po drodze jeszcze przymarzło, więc może się będzie coś działo w meteopakiecie! Natenczas pakiet wygląda następująco:


W dziedzinie nowych nabytków pochwalę się zdobyczą ze Sklepu Drugiej Szansy, w którym dziś wszystko jest za pół ceny. Nabyłam więc zestaw napoczętych motków różnych grubych nici (nie do końca wiem, co to dokładnie jest kordonek, więc nie będę ryzykować fachowej terminologii). Lubię takie fragmentaryczne szpulki, wolę mieć mniejsze kawałki, ale za to w wielu kolorach. A całość kosztowała jakieś 75 centów.


 A na kraftostole mamy obecnie następny projekt - składankę z gotyckich łuków:


No i jeszcze link trzeba zapodać - na portalu etraveler ukazał się wywiad z moim siostrzeńcem Mikołajem i jego kolegami o zeszłorocznej wyprawie do Pakistanu. Smacznego czytania!

czwartek, 30 czerwca 2011

964. koralikowo

Niespodziewanie dla samej siebie, zapewne w celu uniknięcia innych czynności zrobiłam sobie przedwczoraj dwie sztuki biżu. Nic skomplikowanego, ot koralisie ponaciągane na sznurki. Te niebieskie kupiłam w Walmarcie za kilka centów, leżały sobie w pudle z resztkami i machały do mnie metką. Poleżały ze dwa dni na biurku, po czym się poddałam i nanizałam na żyłkę w towarzystwie mniejszego kalibru.

Jak się zajrzy do takiego koralika, to całkiem jak inny świat!

Ceramiczne dziwo w drugiej sztuce znalazłam w pralni - mamy tam takie pudełeczko, gdzie wrzuca się rezultaty przeszukiwania kieszeni. Rządzą tam drobne monety, jakiś guzik, inne malizny - a wśród nich było właśnie to, jeszcze z metką i ceną 50 centów - pewnie też na jakiejś wyprzedaży to wyhaczyłam, bo wiadomo, przyda się.


Poszło na pomarańczowy sznureczek, razem z koralikami w żywych kolorach.

Mam jeszcze sporo takich... szkieuko typu millefiori dostane dawno od siostry, ale z malutką zawieszką i nie dało się założyć na żaden łańcuszek, więc po prostu trzymam je w pudełku z biżu i oglądam sobie z przyjemnością; metalowy wisior przypominający witraż, kamyki, wielkie korale, a także kilka pękniętych sznurków koralików - wszystko to można by ponaciągać na nowe nitki i wzbogacić skrzyneczkę z ozdobnikami... Może te dzisiejsze to dobry początek :)