Spodobała mi się chwilowo akcja "ogarniania" stołu w środę - troszkę zmotywowała mnie do posprzątania, jak również do mentalnego poukładania sobie gdzie co jest i co jeszcze trzeba.
Nie ukrywam, że dzisiejszy stół to w pewnym stopniu ustawka, czyli nie wszystko spontanicznie.
Od prawej zaczynając, mamy "goły" gromadziennik na wyjazd do Polski. Zwykle gromadzienniki mają format 6x9 cali w pionie (w przybliżeniu pół strony A4), wycieczki do Polski nie podlegają jednak takim ograniczeniom. Rok temu był wąski album w poziomie, tym razem 6x9, takoż w poziomie.
Wewnątrz jest kilka tuzinów kartek z różnych źródeł - gładkie, poliniowane, kolorowe, co tam zostało w starych notesach i co się plątało po kątach. Okładki z jakichś tekturek ściągniętych w redakcji z makulatury.
Mam też przycięte papiery do obłożenia okładek i złociste, pogessowane i pomalowane literki POLSKA. Na tym się zatrzymam, sklejanie odbędzie się w samolocie.
Dalej mamy nici i zaczątek hafciku, który też jedzie do Polski - będzie to prezent świąteczny dla szefowej, która jakiś czas temu dała mi tę mulinę, bo jej nie była potrzebna. Mulina w jakiś sposób była zaangażowana w dobieranie kolorów ścian i umeblowania w domu, gdzie szefowa mieszka, więc myślę sobie, że taki hafcik oprawiony w ramki będzie fajną pamiątką.
Nad hafcikiem jest ptactwo, gotowe elementy do kartek, które odkryłam przy sprzątaniu :) Ciut na lewo - ptak skraklowany wmontowany w kartkę. Trzeba jeszcze napis i kropeczki, bo kropeczki muszą być.
Ostatnia sprawa - tacki; ostatnio staram się dopomagać porządkowi poprzez użycie tacek, gdzie mieszkają ścinki albo twórczości w trakcie. A w północnej części stołu, że tak się wyrażę, jest miejsce na kota :)
A tu rzut oka z bliska.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą środowy stół. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą środowy stół. Pokaż wszystkie posty
środa, 13 listopada 2013
czwartek, 31 października 2013
1386. rewolucje
Strona w art journalu! Niemożebyć! Po długaśnej przerwie, chyba rocznej. Zaczęło się od oglądania starych stronic, przyjemnych w dotyku i wspomnieniach. Potem w pracy przyszła ulotka o uczelni jakiejś, stąd zawijasowy motyw na górze i białe tło na dole.
Potem się dodawało ścinki różne oraz tekst. Plan był taki, żeby część słów napisać na maszynie do pisania - w końcu mamy do czynienia z literkowym motywem. Z jakiejś przyczyny czcionki nie chciały się jednak odbijać (zaschnięta taśma? user problem?) Tak więc wyklepałam tylko wklęsły tekst, a potem pomazałam go grafitem z ołówka za pomocą palca mojego własnego, narzędzia zawsze obecnego.
Rządek gwiazdek to kalkomania - pozyskałam ją niechcący, bo w lecie na wyprzedaży garażowej, jaką organizowaliśmy w pracy, był pakiet kraftowy do wzięcia. Zależało mi głównie na Paint Markers, pięknych, metalicznych (i śmierdzących jak sklep chemiczny), a kalkomania i kilka innych drobiazgów to sprzedaż wiązana. Jak w dawnych, kryzysowych czasach, kiedy chciało się przykładowo rajstopy, ale trzeba było wtedy też kupić kilo butaprenu i patelnię. Albo jak w tej ewangelicznej przypowieści, kiedy człowiek znalazł w glebie skarb i kupił całe pole, żeby mieć do owego skarbu dostęp.
Takie kalkomanie przenoszone na podłoże za pomocą patyczka przypominają mi jeszcze cudnie kolorowe zabawki, jakie Tato przywiózł mi daaawno temu z wyprawy do Francji. Zdaje się, że były trzy takie rozkładane obrazki-tła: dżungla, starożytny Egipt i... nie pamiętam, co jeszcze. I kartki z kalkomianiami - jak na tamte przaśne czasy wypas! Żałowałam tylko, że jak się już kalkomanie nalepi, to koniec zabawy, nie da się tego zmienić.
No i tekst musi być na stronie o Gutenbergu i internecie, dwóch rewolucjach. Tak sobie myślę właśnie, że komunikacje internetowe, jakie zaistniały za mojego życia, to właśnie rewolucja na miarę wynalazku Gutenberga.
I jeszcze takie ustrojstwo chciałam pokazać - nie wiem, do czego taka kostropata rolka miała służyć w oryginale (mam też dwie inne odmiany, chudsze i o innym wzorze) - u mnie powstaje z niej dodatkowa faktura. A na rogu widać kawałek krechy zrobionej wspomnianym srebrzystym Paint Markerem ze skarbu zakopanego w roli.
Na koniec jeszcze sobotnie spojrzenie na stół - słyszałam, że jest w internetach akcja fotografowania środowego stołu... to i proszę, zagraconko i kot pchający się na stół najbardziej wtedy, kiedy coś tam przy nim dłubię.
Potem się dodawało ścinki różne oraz tekst. Plan był taki, żeby część słów napisać na maszynie do pisania - w końcu mamy do czynienia z literkowym motywem. Z jakiejś przyczyny czcionki nie chciały się jednak odbijać (zaschnięta taśma? user problem?) Tak więc wyklepałam tylko wklęsły tekst, a potem pomazałam go grafitem z ołówka za pomocą palca mojego własnego, narzędzia zawsze obecnego.
Rządek gwiazdek to kalkomania - pozyskałam ją niechcący, bo w lecie na wyprzedaży garażowej, jaką organizowaliśmy w pracy, był pakiet kraftowy do wzięcia. Zależało mi głównie na Paint Markers, pięknych, metalicznych (i śmierdzących jak sklep chemiczny), a kalkomania i kilka innych drobiazgów to sprzedaż wiązana. Jak w dawnych, kryzysowych czasach, kiedy chciało się przykładowo rajstopy, ale trzeba było wtedy też kupić kilo butaprenu i patelnię. Albo jak w tej ewangelicznej przypowieści, kiedy człowiek znalazł w glebie skarb i kupił całe pole, żeby mieć do owego skarbu dostęp.
Takie kalkomanie przenoszone na podłoże za pomocą patyczka przypominają mi jeszcze cudnie kolorowe zabawki, jakie Tato przywiózł mi daaawno temu z wyprawy do Francji. Zdaje się, że były trzy takie rozkładane obrazki-tła: dżungla, starożytny Egipt i... nie pamiętam, co jeszcze. I kartki z kalkomianiami - jak na tamte przaśne czasy wypas! Żałowałam tylko, że jak się już kalkomanie nalepi, to koniec zabawy, nie da się tego zmienić.
No i tekst musi być na stronie o Gutenbergu i internecie, dwóch rewolucjach. Tak sobie myślę właśnie, że komunikacje internetowe, jakie zaistniały za mojego życia, to właśnie rewolucja na miarę wynalazku Gutenberga.
I jeszcze takie ustrojstwo chciałam pokazać - nie wiem, do czego taka kostropata rolka miała służyć w oryginale (mam też dwie inne odmiany, chudsze i o innym wzorze) - u mnie powstaje z niej dodatkowa faktura. A na rogu widać kawałek krechy zrobionej wspomnianym srebrzystym Paint Markerem ze skarbu zakopanego w roli.
Na koniec jeszcze sobotnie spojrzenie na stół - słyszałam, że jest w internetach akcja fotografowania środowego stołu... to i proszę, zagraconko i kot pchający się na stół najbardziej wtedy, kiedy coś tam przy nim dłubię.
Labels:
art journal,
BEZ REKLAM,
papierrr,
środowy stół
Subskrybuj:
Posty (Atom)