Krótki raport z najnowszych rozkminek tłumaczeniowych:
Odmiana obcojęzycznych nazw geograficznych. Kiedyś już o tym napomykałam, ale temat wraca. Co kawałek mam a to jakiś Aszkelon, a to Timna, a to Ejlat - i odmieniać toto, czy nie? Widzę po pierwsze, że wiki odmienia, jedzie się do Timny, Aszkelonu i Ejlatu. Poradnik PWN zaleca odmianę wszystkiego, co się da - nawet w mowie potocznej dopuszcza odmianę takiego Calgary, w sensie że olimpiada odbyła się w Calgarach!!! Idąc dalej, T - dojeżdżający ostatnio do pracy w Glencoe - jeździł będzie do Glenkoła (Glenkołu?) i budował domy w Glenkole :)
To może troszkę przegięcie, bo na pytanie o odmianę nakłada się jeszcze różnica między pisownia a wymową, ale jakiś generalny kierunek mam.
Przeliczenia miar. Wszystkie miary amerykanckie przeliczam, ale często jest mały przystanek na pomyślenie, jaką jednostkę wybrać. Trzeba sobie wyobrazić, z czego korzysta się w języku docelowym w danym kontekście.
- mile kwadratowe na kilometry kwadratowe - zwykle w kontekście np. obszaru kraju
- akry na hektary - powierzchnia gruntów ornych (bez sensu byłoby zamienianie tu na kilometry kwadratowe)
- stopy na metry - przy okazji wysokości wzniesienia.
Stopnie wojskowe. Trafił mi się wczoraj do przemielenia brigadier general, który z buta kojarzy się z generałem brygady. To chyba były najdłuższe rozkminki od kilku dni. Takie oczywiste skojarzenia mogą być błędne i nader podstępne, ale chyba tu jest dobrze. W obu przypadkach mamy do czynienia z najniższym, jednogwiazdkowym generałem, oczko wyżej od pułkownika.
Militaria. Cienki lód, kruche szkło. Przy moim marnym pojęciu o tej tematyce myśliwce, samoloty szturmowe, torpedowce i okręty wywiadowcze to jedna wielka masa w kolorach maskujących. Sterta żelaziwa, jak mawiała Mama, tylko od czasu do czasu z tej plątaniny wystaje jakaś lufa albo śmigło. Konsultuję w miarę możliwości z T i skrupulatnie sprawdzam w kilku słownikach. I mam nadzieję, że będzie dobrze.
A z całkiem innej beczki - moja nowa przegródka :)
piątek, 30 maja 2014
czwartek, 29 maja 2014
14:56. intensywnie
Czasy intensywne nastały jak mało kiedy. Po pierwsze - pędem trzeba było dokończyć malowanie kapłanów, ale efekt mi się podoba.
Zrobiłam jeszcze dzieciakom Arkę Przymierza (jak to dobrze, że jest internet i można z niego pobrać fajne cherubiny).
A w dolarowcu można zakupić lampeńkę na światło Szekina.
Plany wzięły jednak w łeb, bo w sobotę rano spuchł mi pysok i zamiast jechać na konwencję, zawieźliśmy tylko z T wszystkie klamoty na miejsce, udzieliliśmy instrukcji i pojechaliśmy do dochtora. Dochtor zadał antybiotyk (piguły wielkie, jakich jeszcze w życiu nie miałam), po czym T udał się do samochodowni, bo mu auto umarło śmiercią ostateczną w drodze do domu w czwartek.
(W piątek do pracy jechałam zatem na wrotkach, bo mój pojazd służył do transportu Wielkich Budowniczych i sprzętu im przynależnego.)
Z tłumaczenia przez długi weekend były nici, gdyż wszystko popsuła infekcja i antybiotyk. W poniedziałek przymusiłam się do małej powtórki i egzaminu na kursie o historii Bliskiego Wschodu, bo był to już termin najostateczniejszy. Myślę, że zdałam :) I całość, o ile moje wyliczenia są prawidłowe, zaliczyłam na ponad 90%.
Odhaczone. Podobnie jak obiecany artykuł o miedzi i parę drobnych tłumaczonek.Teraz trzeba pędem nadrabiać książkę. Dobrze, że auto udało się kupić bez większych czkawek, nawet wysłaliśmy im karteluszkę dziękującą (się jeszcze upchnęło krafta we wczorajszy wieczór). Za to we wtorek na zakładzie okazało się, że czeka mnie przeprowadzka w trybie pilnym, bo konsolidujemy nasze dziuple, żeby można było część budynku wynająć.
No i ledwie przywykłam do tej myśli i zebrałam kreatywność celem urządzenia nowej przegródki, dziś rano Pisklak się był struł jakimś pożywieniem, więc jest nowa atrakcja i zapotrzebowanie na miętowe herbatki.
Nie ma czasu na nudę. Nawet na pomyślenie o nudzie. Ani na schowanie do skrzyni zimowych swetrów.
Zrobiłam jeszcze dzieciakom Arkę Przymierza (jak to dobrze, że jest internet i można z niego pobrać fajne cherubiny).
A w dolarowcu można zakupić lampeńkę na światło Szekina.
Plany wzięły jednak w łeb, bo w sobotę rano spuchł mi pysok i zamiast jechać na konwencję, zawieźliśmy tylko z T wszystkie klamoty na miejsce, udzieliliśmy instrukcji i pojechaliśmy do dochtora. Dochtor zadał antybiotyk (piguły wielkie, jakich jeszcze w życiu nie miałam), po czym T udał się do samochodowni, bo mu auto umarło śmiercią ostateczną w drodze do domu w czwartek.
(W piątek do pracy jechałam zatem na wrotkach, bo mój pojazd służył do transportu Wielkich Budowniczych i sprzętu im przynależnego.)
Z tłumaczenia przez długi weekend były nici, gdyż wszystko popsuła infekcja i antybiotyk. W poniedziałek przymusiłam się do małej powtórki i egzaminu na kursie o historii Bliskiego Wschodu, bo był to już termin najostateczniejszy. Myślę, że zdałam :) I całość, o ile moje wyliczenia są prawidłowe, zaliczyłam na ponad 90%.
Odhaczone. Podobnie jak obiecany artykuł o miedzi i parę drobnych tłumaczonek.Teraz trzeba pędem nadrabiać książkę. Dobrze, że auto udało się kupić bez większych czkawek, nawet wysłaliśmy im karteluszkę dziękującą (się jeszcze upchnęło krafta we wczorajszy wieczór). Za to we wtorek na zakładzie okazało się, że czeka mnie przeprowadzka w trybie pilnym, bo konsolidujemy nasze dziuple, żeby można było część budynku wynająć.
No i ledwie przywykłam do tej myśli i zebrałam kreatywność celem urządzenia nowej przegródki, dziś rano Pisklak się był struł jakimś pożywieniem, więc jest nowa atrakcja i zapotrzebowanie na miętowe herbatki.
Nie ma czasu na nudę. Nawet na pomyślenie o nudzie. Ani na schowanie do skrzyni zimowych swetrów.
piątek, 23 maja 2014
czwartek, 22 maja 2014
środa, 21 maja 2014
14:53. חֹשֶׁן choszen czyli napierśnik
W ramach budowy Przybytku i związanych z nim przedmiotów zmontowałam osiem napierśników najwyższego kapłana (bo dzieciaków może być do ośmiu). Jest to, można powiedzieć, tło - dzieci będą przyklejały błyskotki:
Kapłan w napierśniku i całej reszcie stroju wygląda tak:
Oczywiście, kolory poszczególnych kamieni dostarczają niemałego materiału do dyskusji, choć podane są szczegółowo w księdze Exodus - a może właśnie dlatego. Tylko że ichni przykładowo jaspis wcale nie musiał być dzisiejszym jaspisem. Na dodatek są różnice w przekładach, więc próby ustalenia jednej ostatecznej wersji nie mają chyba sensu. Tym bardziej, że nawet na żydowskiej stronie, gdzie można sobie kupić poniższy zestawik, nie wszystkie napierśniki są takie same :)
Przy okazji poszukiwań odkryłam też, że poczta izraelska wydała serię znaczków z kamieniami (tu można zobaczyć pojedyncze znaczki z bliższa.):
Jest też i piękny znaczek z kapłanem i Jerozolimą:
No i jeszcze na koniec wrzucę pędem naszą własną fotkę najwyższego kapłana z modelu Przybytku w Timnie:
PS. Może drążę zbyt wiele (tak czasem mówi T), ale nawet przy takim prostym krafcie powstało pytanie, jak rozmieścić kamienie: cztery w poziomie i trzy w pionie, czy na odwrót? Wybrałam jak wybrałam, bo tak widzę na większości ilustracji, choć i ten drugi układ czasem się pojawia. I znów nie ma to jakiegoś wielkiego znaczenia, ale trzeba podjąć decyzję i najlepiej mieć pod nią jakąś podkładkę :)
Kapłan w napierśniku i całej reszcie stroju wygląda tak:
Źródło |
Oczywiście, kolory poszczególnych kamieni dostarczają niemałego materiału do dyskusji, choć podane są szczegółowo w księdze Exodus - a może właśnie dlatego. Tylko że ichni przykładowo jaspis wcale nie musiał być dzisiejszym jaspisem. Na dodatek są różnice w przekładach, więc próby ustalenia jednej ostatecznej wersji nie mają chyba sensu. Tym bardziej, że nawet na żydowskiej stronie, gdzie można sobie kupić poniższy zestawik, nie wszystkie napierśniki są takie same :)
Źródło |
Przy okazji poszukiwań odkryłam też, że poczta izraelska wydała serię znaczków z kamieniami (tu można zobaczyć pojedyncze znaczki z bliższa.):
Źródło |
Jest też i piękny znaczek z kapłanem i Jerozolimą:
Źródło |
No i jeszcze na koniec wrzucę pędem naszą własną fotkę najwyższego kapłana z modelu Przybytku w Timnie:
PS. Może drążę zbyt wiele (tak czasem mówi T), ale nawet przy takim prostym krafcie powstało pytanie, jak rozmieścić kamienie: cztery w poziomie i trzy w pionie, czy na odwrót? Wybrałam jak wybrałam, bo tak widzę na większości ilustracji, choć i ten drugi układ czasem się pojawia. I znów nie ma to jakiegoś wielkiego znaczenia, ale trzeba podjąć decyzję i najlepiej mieć pod nią jakąś podkładkę :)
wtorek, 20 maja 2014
14:52: zblokowani (wschodnio)
Odbyliśmy wczoraj (wynikłą, rzecz jasna, z tłumaczenia) dyskusję o blokach. Otóż w Książce dojechałam do wyrażenia Soviet Bloc.
Po pierwsze - zainteresowało mnie dlaczego bloc a nie block. Do autora mam zaufanie naukowe (choć JEDNĄ literówkę zdybałam :D), nie sądzę, żeby się machnął w takim prostym słowie.
I cóż się okazało? Ano - jeśli się ma na myśli zestaw państw - to właśnie należy użyć bloc. W pozostałych przypadkach - block. [Źródło 1, Źródło 2]
To było proste - teraz szukamy polskiego odpowiednika Soviet Bloc. Najłatwiej byłoby po prostu zrobić blok sowiecki - i z małej litery, bo wiki pisze takie wyrażenia z małej. A może blok radziecki? Bo ten sowiecki jakoś dziwnie brzmi.... ale radziecki chyba jeszcze gorzej.
T podpowiada blok wschodni, co ma swoje plusy, bo jest neutralne - ale ma i minus w postaci drobnej nieścisłości, bo blok sowiecki może też obejmować kraje poza wschodnią i środkową Europą. A może blok krajów socjalistycznych? Blok socjalistyczny? Kraje demokracji ludowej? Ale tu się odjeżdża od bardziej neutralnej nazwy organizacji czy też porozumienia i wchodzi w kwestie ideologiczne.
Sowiecki po polsku jest nacechowane pejoratywnie; radziecki - byłoby bardziej neutralne. Ale mówiliśmy już, że blok radziecki kiepsko brzmi. Nie pomaga też fakt, że jeśli wrzuci się w słownik radziecki, to po angielsku wyskoczy właśnie Soviet - bo nie ma za bardzo innego wyjścia :)
Pocieszam się, że liczne mózgi już od lat grzebią w temacie, i to od dawna - od czasów paryskiej Kultury i pewnie idzie to do samego początku używania terminu radziecki, tuż po wojnie. Kilka linków do rozkminek, łącznie z przeciekawym, jak zawsze, profesorem Miodkiem:
Poradnik PWN
wiki
artykuł
Miodek
No więęęęęęęęęęęęc? Co ja mam zrobić? Trzeba podjąć jakąś decyzję... Kontekst z punktu widzenia całości Książki jest raczej negatywny, bo ów blok wspomagał państwa arabskie za pomocą broni, ale autor Książki - Amerykanin - zapewne nie miał na myśli negatywności, bo chyba nie mógł, skoro Soviet to jedyne słowo, jakie miał do dyspozycji.
Znalazłam kilka stron o, jak mi się wydaje, dość dobrej reputacji, gdzie ten blok sowiecki występuje (nawet w tytule książki!), ale w tej chwili nie mam jeszcze ustalonej odpowiedzi. Skłaniam się ku blokowi wschodniemu, mając świadomość, że ktoś się może przyczepić wspomnianej wyżej nieścisłości geograficznej. ALE z trzeciej strony :) - Encyklopedia PWN w artykule o zimnej wojnie pisze też tak: "powstanie bloku sowieckiego w Europie Środkowowschodniej" - czyli tu mamy argument, że Mongolia czy Kuba niekoniecznie się muszą do niego zaliczać. A poza tym - na ile prawdopodobne jest, że akurat Kuba i Mongolia wysyłały broń do Egiptu?
Po pierwsze - zainteresowało mnie dlaczego bloc a nie block. Do autora mam zaufanie naukowe (choć JEDNĄ literówkę zdybałam :D), nie sądzę, żeby się machnął w takim prostym słowie.
I cóż się okazało? Ano - jeśli się ma na myśli zestaw państw - to właśnie należy użyć bloc. W pozostałych przypadkach - block. [Źródło 1, Źródło 2]
To było proste - teraz szukamy polskiego odpowiednika Soviet Bloc. Najłatwiej byłoby po prostu zrobić blok sowiecki - i z małej litery, bo wiki pisze takie wyrażenia z małej. A może blok radziecki? Bo ten sowiecki jakoś dziwnie brzmi.... ale radziecki chyba jeszcze gorzej.
T podpowiada blok wschodni, co ma swoje plusy, bo jest neutralne - ale ma i minus w postaci drobnej nieścisłości, bo blok sowiecki może też obejmować kraje poza wschodnią i środkową Europą. A może blok krajów socjalistycznych? Blok socjalistyczny? Kraje demokracji ludowej? Ale tu się odjeżdża od bardziej neutralnej nazwy organizacji czy też porozumienia i wchodzi w kwestie ideologiczne.
Sowiecki po polsku jest nacechowane pejoratywnie; radziecki - byłoby bardziej neutralne. Ale mówiliśmy już, że blok radziecki kiepsko brzmi. Nie pomaga też fakt, że jeśli wrzuci się w słownik radziecki, to po angielsku wyskoczy właśnie Soviet - bo nie ma za bardzo innego wyjścia :)
Pocieszam się, że liczne mózgi już od lat grzebią w temacie, i to od dawna - od czasów paryskiej Kultury i pewnie idzie to do samego początku używania terminu radziecki, tuż po wojnie. Kilka linków do rozkminek, łącznie z przeciekawym, jak zawsze, profesorem Miodkiem:
Poradnik PWN
wiki
artykuł
Miodek
No więęęęęęęęęęęęc? Co ja mam zrobić? Trzeba podjąć jakąś decyzję... Kontekst z punktu widzenia całości Książki jest raczej negatywny, bo ów blok wspomagał państwa arabskie za pomocą broni, ale autor Książki - Amerykanin - zapewne nie miał na myśli negatywności, bo chyba nie mógł, skoro Soviet to jedyne słowo, jakie miał do dyspozycji.
Znalazłam kilka stron o, jak mi się wydaje, dość dobrej reputacji, gdzie ten blok sowiecki występuje (nawet w tytule książki!), ale w tej chwili nie mam jeszcze ustalonej odpowiedzi. Skłaniam się ku blokowi wschodniemu, mając świadomość, że ktoś się może przyczepić wspomnianej wyżej nieścisłości geograficznej. ALE z trzeciej strony :) - Encyklopedia PWN w artykule o zimnej wojnie pisze też tak: "powstanie bloku sowieckiego w Europie Środkowowschodniej" - czyli tu mamy argument, że Mongolia czy Kuba niekoniecznie się muszą do niego zaliczać. A poza tym - na ile prawdopodobne jest, że akurat Kuba i Mongolia wysyłały broń do Egiptu?
poniedziałek, 19 maja 2014
14:51. przybyło Przybytku
I rzekł Pan do Mojżesza: Patrz! Powołałem imiennie Besalela (...) i napełniłem go duchem Bożym, mądrością, rozumem, poznaniem, wszechstronną zręcznością w rzemiośle, pomysłowością w wyrobach ze złota, srebra i miedzi, w szlifowaniu drogich kamieni do oprawy, w snycerstwie i we wszelkiej artystycznej robocie. I oto przydałem mu Oholiaba. (...) A serce każdego zręcznego obdarzyłem umiejętnością wykonania wszystkiego, co ci rozkazałem: Namiot Zgromadzenia, Skrzynię Świadectwa, wieko, które jest na niej, i wszystkie sprzęty Namiotu, i stół z jego przyborami, i świecznik ze szczerego złota ze wszystkimi jego przyborami, ołtarz kadzenia, ołtarz całopalenia ze wszystkimi jego przyborami i kadź wraz z jej podstawą, szaty haftowane, święte szaty dla Aarona, kapłana, i szaty jego synów do służby kapłańskiej.
2 Moj. 31
Przybytek nabiera kształtów. T pomalował piaskową farbą podstawę, więc można przystępować do montażu. Dziś rano zainstalowałam ogrodzenie i bramę. Ołtarz i umywalnię trzeba będzie jeszcze kilka razy pomalować, bo złotość przebija spod miedzianości, ale jest postę! W dalszej kolejności będą malowane złote słupy do samego budynku.
I tak się zastanawiałam: w jakiej kolejności to składali? Czy najpierw ogrodzenie i potem wszystko w środku, ukryte, czy może na oczach ludzi - żeby wszystkich radowały posuwające się do przodu prace?
Tym samym piaskowym sprayem T potraktował 'makarony" czyli styropianowe tuby, używane głównie w zabawach wodnych. U nas posłużą jako drążki do noszenia ołtarzy (które na razie istnieją tylko w postaci tekturowych pudełek.)
Mamy za to stertę "kamiennych" tablic, na których dzieciaki będą kleiły hebrajskie literki i tworzyły przykazania:
Tak się akurat nawinęło, że w pracy przybył transport książek obłożonych takimi przestrzennymi tekturkami, którym obciupałam rogi, pomalowałam na kamieniste kolory (choć moim zdaniem powinno być bardziej różowo/brązowo niż szaro, jak widzieliśmy na Synaju, ale nie chciałam przegiąć :)
I jeszcze miedziane węże są gotowe - kolorowe plastiki z dolarowca potraktowane miedzianą akrylówką.
O tłumaczeniu pisać nie będę, bo i tak mam rozum przepełniony słowami.
2 Moj. 31
Przybytek nabiera kształtów. T pomalował piaskową farbą podstawę, więc można przystępować do montażu. Dziś rano zainstalowałam ogrodzenie i bramę. Ołtarz i umywalnię trzeba będzie jeszcze kilka razy pomalować, bo złotość przebija spod miedzianości, ale jest postę! W dalszej kolejności będą malowane złote słupy do samego budynku.
I tak się zastanawiałam: w jakiej kolejności to składali? Czy najpierw ogrodzenie i potem wszystko w środku, ukryte, czy może na oczach ludzi - żeby wszystkich radowały posuwające się do przodu prace?
Tym samym piaskowym sprayem T potraktował 'makarony" czyli styropianowe tuby, używane głównie w zabawach wodnych. U nas posłużą jako drążki do noszenia ołtarzy (które na razie istnieją tylko w postaci tekturowych pudełek.)
Mamy za to stertę "kamiennych" tablic, na których dzieciaki będą kleiły hebrajskie literki i tworzyły przykazania:
Tak się akurat nawinęło, że w pracy przybył transport książek obłożonych takimi przestrzennymi tekturkami, którym obciupałam rogi, pomalowałam na kamieniste kolory (choć moim zdaniem powinno być bardziej różowo/brązowo niż szaro, jak widzieliśmy na Synaju, ale nie chciałam przegiąć :)
I jeszcze miedziane węże są gotowe - kolorowe plastiki z dolarowca potraktowane miedzianą akrylówką.
O tłumaczeniu pisać nie będę, bo i tak mam rozum przepełniony słowami.
piątek, 16 maja 2014
14:50. oenzetowskie dylematy
Prosta niby rzecz, a nie wiedziałam. Oczywiście w izraelsko-arabskich przepychankach wielokrotnie uczestniczy ONZ i jeszcze na dodatek przydało by się toto opatrzyć odpowiednimi końcówkami oraz odmieniać.
Powiem szczerze, że zdziwiło mnie istnienie słowa oenzetowski, które uroczyście wpisałam w temat niniejszej notki.
Co się zaś tyczy końcówkowania - oto mała ściąga z Poradnika PWN, którą sobie chyba muszę przyczepić w poręcznym miejscu, bo nie mogę zapamiętać:
"Piszemy ONZ-ecie, BGŻ-ecie, UJ-ocie, do tego zapisu zaś dostosowano formy pozostałych przypadków, np. ONZ-etu, BGŻ-etowi, UJ-otem.
Wprawdzie słowniki poprawnej polszczyzny dopuszczają też – poza miejscownikiem – formy krótsze, tj. ONZ-u, BGŻ-owi, UJ-em, ale w praktyce prawie się ich nie spotyka. Lepiej pod tym względem słuchać np. Wielkiego słownika ortograficznego PWN, który odmienia ONZ-etu, ONZ-ecie (natomiast inaczej tworzy przymiotnik: ONZ-owski lub oenzetowski, nie ONZ-etowski).
Warto pamiętać, że wymienionych skrótowców można w ogóle nie odmieniać, jeśli na ich funkcję gramatyczną wskazuje kontekst zdaniowy, np. rezolucja ONZ, konto w BGŻ, delegacja z UJ."
I tak się nieustannie zadziwiam, jaka ta nasza polszczyzna bogata :)
Źródło |
Powiem szczerze, że zdziwiło mnie istnienie słowa oenzetowski, które uroczyście wpisałam w temat niniejszej notki.
Co się zaś tyczy końcówkowania - oto mała ściąga z Poradnika PWN, którą sobie chyba muszę przyczepić w poręcznym miejscu, bo nie mogę zapamiętać:
"Piszemy ONZ-ecie, BGŻ-ecie, UJ-ocie, do tego zapisu zaś dostosowano formy pozostałych przypadków, np. ONZ-etu, BGŻ-etowi, UJ-otem.
Wprawdzie słowniki poprawnej polszczyzny dopuszczają też – poza miejscownikiem – formy krótsze, tj. ONZ-u, BGŻ-owi, UJ-em, ale w praktyce prawie się ich nie spotyka. Lepiej pod tym względem słuchać np. Wielkiego słownika ortograficznego PWN, który odmienia ONZ-etu, ONZ-ecie (natomiast inaczej tworzy przymiotnik: ONZ-owski lub oenzetowski, nie ONZ-etowski).
Warto pamiętać, że wymienionych skrótowców można w ogóle nie odmieniać, jeśli na ich funkcję gramatyczną wskazuje kontekst zdaniowy, np. rezolucja ONZ, konto w BGŻ, delegacja z UJ."
I tak się nieustannie zadziwiam, jaka ta nasza polszczyzna bogata :)
czwartek, 15 maja 2014
14:49. takie tam trzy słówka
Przemeblowanie dziś mamy na blogasku, a to z wykorzystaniem świeżej fotki przez T, przywiezionej z wyprawy do Muzeum Sztuki w Milwaukee. Muzeum samo w sobie zasługuje na osobny post, ale dziś tylko o trzech bardzo podobnych słówkach, na które natknęłam się wczoraj przy okazji, wiadomo, Książki.
Co ciekawe, mimo powierzchownego podobieństwa słówka wywodzą się z trzech języków!
Cenote - dostaliśmy od Majów na Jukatanie i oznacza studnię/źródło utworzone na terenach krasowych. Widzę, że po polsku też istnieje cenote, przynajmniej według wiki.
Cenacle - tu prezent dała łacina - coenaculum. Wiki tłumaczy na Wieczernik i jest to słowo używane do określenia pomieszczenia w Jerozolimie, gdzie wedle tradycji odbyła się Ostatnia Wieczerza.
I na tym kończymy dzisiejszą lekcję języków mniej i bardziej obcych :)
Co ciekawe, mimo powierzchownego podobieństwa słówka wywodzą się z trzech języków!
Cenote - dostaliśmy od Majów na Jukatanie i oznacza studnię/źródło utworzone na terenach krasowych. Widzę, że po polsku też istnieje cenote, przynajmniej według wiki.
Źródło |
Cenotaph - przyszedł do nas z francuskiego i łaciny, ale źródło tkwi w grece. To symboliczny grobowiec osób w rzeczywistości pochowanych gdzie indziej, znany ze starożytności, ale i dziś występuje pod postacią grobów nieznanego żołnierza (np. tego w Warszawie), a i kopce krakowskie zaliczają się do cenotafów.
Źródło |
Cenacle - tu prezent dała łacina - coenaculum. Wiki tłumaczy na Wieczernik i jest to słowo używane do określenia pomieszczenia w Jerozolimie, gdzie wedle tradycji odbyła się Ostatnia Wieczerza.
Źródło |
środa, 14 maja 2014
14:48. malowanie i składanie, czyli מִשְׁכַּן
I uczynią mi świątnicę, abym mieszkał w pośrodku ich. Według wszystkiego, jako ukażę tobie podobieństwo przybytku, i podobieństwo wszystkiego naczynia jego, tak uczynicie.
2 Mojżeszowa 25:8, 9
Przybył w poniedziałek model Przybytku - מִשְׁכַּן - miszkan - który będziemy malować i składać dla dzieciaków na szkółce niedzielnej.
Oczywiście wiąże się to z tematem, jaki od dawna chodzi mi po głowie, czyli miedź w Starym Testamencie - bo niektóre sprzęty i części konstrukcji były właśnie z miedzi albo nią pokryte.
Zdziwiłam się trochę, że wszystkie przedmioty przyszły "złote" - ale w King James Bible standardowo tłumaczy się hebrajskie słowo na miedź jako brass, czyli mosiądz, który jest, wedle dzisiejszego rozumienia, złocisty...
Albo po prostu trzeba te złocistości pomalować, bo tak mówią w sumie instrukcje.
2 Mojżeszowa 25:8, 9
Przybył w poniedziałek model Przybytku - מִשְׁכַּן - miszkan - który będziemy malować i składać dla dzieciaków na szkółce niedzielnej.
Oczywiście wiąże się to z tematem, jaki od dawna chodzi mi po głowie, czyli miedź w Starym Testamencie - bo niektóre sprzęty i części konstrukcji były właśnie z miedzi albo nią pokryte.
Zdziwiłam się trochę, że wszystkie przedmioty przyszły "złote" - ale w King James Bible standardowo tłumaczy się hebrajskie słowo na miedź jako brass, czyli mosiądz, który jest, wedle dzisiejszego rozumienia, złocisty...
Albo po prostu trzeba te złocistości pomalować, bo tak mówią w sumie instrukcje.
poniedziałek, 12 maja 2014
14:47. a dzisiaj same obrazki
...bo ostatnio coś dużo słów. Zdjęcia Tomkowe z wczorajszego wypadu do pięknego parku w okolicznej wiosce, gdzie mają kolekcję bzów, tulipanów i żonkilów. Po tej ostatniej mega-zimie takie widoki witamy szczególnie ciepło :)
niedziela, 11 maja 2014
14:46. wiki (niemal) mnie wkręciła
Pisałam kilka dni temu, że wiki ma dość dużą moc w głosowaniu nad polskimi wyrażeniami, ale nie da się jej używać bezkrytycznie (jak zresztą większości życiowych ułatwień). Z ogólniejszych zagadnień mam zagwozdkę co do nazw dokumentów - pisałabym je z dużej litery, jak Deklaracja Balfoura, Uchwała jakaś tam, Raport jakiś tam. Jak do tej pory wiki dość konsekwentnie podpowiada jednak małe litery. Hm.
Wczoraj natknęłam się w Książce na takie zdanie:
It acknowledged the “racial kinship and ancient bonds existing between the Arabs and the Jewish people” and concluded that “the surest means of working out the consummation of their national aspirations is through the closest possible collaboration in the development of the Arab states and Palestine.”
...pamiętając o rasie, pokrewieństwie i starożytnych obligacjach istniejących między Arabami i Żydami, i wiedząc, że najpewniejszym sposobem na osiągnięcie naturalnych dążeń jest najściślejsza współpraca w rozwoju Arabskiego Państwa i Palestyny...
Wczoraj natknęłam się w Książce na takie zdanie:
It acknowledged the “racial kinship and ancient bonds existing between the Arabs and the Jewish people” and concluded that “the surest means of working out the consummation of their national aspirations is through the closest possible collaboration in the development of the Arab states and Palestine.”
Trochę tasiemiec, ale zawiera głównie cytaty z umowy między emirem Fajsalem a Chaimem Weizmannem. Bez większego dochodzenia trafiłam w wiki odnośne hasło, patrzę - hurra, jest tekst po polsku! Ciachu-ciachu, kopiuję i wklejam.
Zaraz, zaraz... obligacje? Po staropolsku to jakoś napisali? Czy może ktoś popatrzył w słowniku co to bonds i wziął odpowiednik nadający się do kontekstu stocks and bonds, czyli jedziemy na giełdę i bawimy się akcjami i obligacjami?
No, ale może by te obligacje jeszcze przeszły, w sensie zobowiązań. Nabrałam jednak podejrzliwości i patrzę dalej. Wiki mówi o rasie, pokrewieństwie itd. - w oryginale jest racial kinship, czyli raczej pokrewieństwo rasowe, czy coś w tym rodzaju.
Dalej - national aspirations stały się naturalnymi dążeniami - oczywiście kolejny bambulec.
Dalej - development of the Arab states - rozwój Arabskiego Państwa, znów niedokładnie. Nie ma chyba czegoś takiego jak Arabskie Państwo, nawet jeśli się weźmie pod uwagę idee panarabizmu.
Moja wersja natenczas wygląda następująco (od razu mówię, że będą jeszcze czytania i poprawki :)
Umowa ta uznawała istnienie „rasowego pokrewieństwa i starożytnych więzi między Arabami a narodem żydowskim” oraz stwierdzała, że „najpewniejszym sposobem spełnienia narodowych dążeń jest jak najściślejsza współpraca w rozwoju państw arabskich i Palestyny”.
Iiiii dlatego czynności tłumaczeniowe idą mi nader powoli, bo analizuję, rozkminiam, piszę tak i siak, wybieram najlepszą wersję...
Mam też wyrażenie, które dało mi już w kość przy okazji poprzedniej książki: closer settlements. Chodzi o osiedlanie się na niezamieszkałych terenach - ale jakie to osiedlanie? Co oznacza to closer? Napisałam nawet do koleżanki w Australii, bo spora część linków z tym hasłem (a ich ilość jest w sumie bardzo niewielka), z zapytaniem, czy może pamięta coś takiego z historii - na razie nie mam odpowiedzi. Żeby cały internet nie był w stanie dać odpowiedzi??? Zdumiewająca sprawa.
piątek, 9 maja 2014
14:45. najazd druzów, czyli z małej czy z dużej?
Tłumaczenie to nieustanne podejmowanie decyzji. ŻYCIE to nieustanne podejmowanie decyzji :) Ale nie wszystkie się zapisuje. Tu jednak każdziutka decyzja ląduje na ekranie i docelowo być może w druku, więc jest odpowiedzialność i ponieważ ja lubię drążyć (czepliwie) w tekstach innych, to wolę tym innym dawać jak najmniej możliwości do odwdzięczania się :)
Zdanko mamy mniej więcej takie:
More than one million Muslim and Christian Arabs, Druze, Baha’is, Circassians and other ethnic groups (...)
Sprawdziłam najpierw ten ostatni termin - wyszło, że Czerkiesowie i tak zostawiam, choć chyba nie jest to tak stuprocentowo zdefiniowane. Mniejsza z tym, jadę dalej, bo są większe problemy.
Założenie jest takie, że grupy etniczne czy narody pisze się z dużej litery, zaś wyznawców religii - z małej. No to mamy muzułmanów, Arabów wyznających chrześcijaństwo (bo chrześcijański Arab mi nie leży), mamy bahaistów... i Druzów albo druzów, bo to słowo może się odnosić i do grupy etnicznej, i wyznaniowej. No i Czerkiesów. I zagwozdkę - bo niby napisane jest other ethnic groups, ale przecie ani bahaiści, ani muzułmanie, ani też ci Arabowie-chrześcijanie to w żaden sposób nie są grupy etniczne?
Ale może other ethnic groups łączy się tylko z tymi ostatnimi Czerkiesami, wtedy zdanie by miało sens. Taka interpretacja nie daje jednak odpowiedzi co do druzów/Druzów... T powiada (i jakże się cieszę, że możemy w domu prowadzić takie rozkminki), że właściwie grupa religijna nakłada się w tym przypadku z etniczną, inaczej niż w przypadku żydów/Żydów. Nie ma druzów nie-Druzów, bo ponoć nie przyjmują, a jak się jest Druzem, to i prawie zawsze druzem :)
Wiki używa małej litery i chyba ja też przy niej pozostanę, bo w moim zdaniu druzowie siedzą w rządku w towarzystwie muzułmanów, chrześcijan i bahaistów. Dopiero potem nadjeżdżają Czerkiesowie i inne grupy etniczne.
Zdanko mamy mniej więcej takie:
More than one million Muslim and Christian Arabs, Druze, Baha’is, Circassians and other ethnic groups (...)
Sprawdziłam najpierw ten ostatni termin - wyszło, że Czerkiesowie i tak zostawiam, choć chyba nie jest to tak stuprocentowo zdefiniowane. Mniejsza z tym, jadę dalej, bo są większe problemy.
Założenie jest takie, że grupy etniczne czy narody pisze się z dużej litery, zaś wyznawców religii - z małej. No to mamy muzułmanów, Arabów wyznających chrześcijaństwo (bo chrześcijański Arab mi nie leży), mamy bahaistów... i Druzów albo druzów, bo to słowo może się odnosić i do grupy etnicznej, i wyznaniowej. No i Czerkiesów. I zagwozdkę - bo niby napisane jest other ethnic groups, ale przecie ani bahaiści, ani muzułmanie, ani też ci Arabowie-chrześcijanie to w żaden sposób nie są grupy etniczne?
Ale może other ethnic groups łączy się tylko z tymi ostatnimi Czerkiesami, wtedy zdanie by miało sens. Taka interpretacja nie daje jednak odpowiedzi co do druzów/Druzów... T powiada (i jakże się cieszę, że możemy w domu prowadzić takie rozkminki), że właściwie grupa religijna nakłada się w tym przypadku z etniczną, inaczej niż w przypadku żydów/Żydów. Nie ma druzów nie-Druzów, bo ponoć nie przyjmują, a jak się jest Druzem, to i prawie zawsze druzem :)
Wiki używa małej litery i chyba ja też przy niej pozostanę, bo w moim zdaniu druzowie siedzą w rządku w towarzystwie muzułmanów, chrześcijan i bahaistów. Dopiero potem nadjeżdżają Czerkiesowie i inne grupy etniczne.
czwartek, 8 maja 2014
14:44. my new BFF
Moim bliskim znajomym będzie teraz Wielka Ściąga PWN, bo w co drugim zdaniu Książki mam jakieś pytanie - do siebie, do internetów, do T. Jestem również niepomiernie wdzięczna za istnienie wiki i masy innych źródeł, dzięki którym można przeprowadzać szybkie głosowania na temat pisowni czy polskiej wersji danego terminu. Przypomina mi się też tłumaczenie w zamierzchłych czasach broszury o Wielkiej Piramidzie, kiedy to sterta książek do konsultacji sięgała od podłogi niemal do blatu biurka :) A teraz kliku-kliku i już wiadomo. W większości przypadków.
Co nie oznacza, ofkors, że tłumacz jako taki staje się zbędny i przestarzały, bo to jak z GPS-em, nie da się włączyć maszynki i jechać całkiem bezmyślnie.
Na liście nowej wiedzy mamy:
deklaracja Balfoura z małej
partition resolution - Plan Podziału
right to exist - prawo do istnienia
Strefa Gazy - z dużej
przed aż dajemy przecinek
Anglo-American Committee of Inquiry - Anglo-Amerykańska Komisja Śledcza
Paris Peace Conference - konferencja pokojowa w Paryżu (z małej)
Peel Commission - Komisja Peela
Arab Higher Committee - Wysoki Komitet Arabski lub Wyższy Komitet Arabski
Ahmed Shuqeiri - Ahmad Szukajri
wojna sześciodniowa z małej
Canaanites - Kananejczycy
sherif Hussein - szarif Husajn
mandat brytyjski nad Palestyną - z małej
natural = przyrodniczy (niby człek zna słówka, ale czasem potrzebny jest trochę inny odpowiednik pasujący do kontekstu, więc sobie zapisuję)
largely = w dużej mierze
Pozostaje jeszcze kilka niejasnych kwestii - jeśli ktoś znika z powierzchni ziemi, to ziemia powinna się pisać z małej czy z dużej litery?
No i na koniec wymodziłam słowo ponadtrzytysiącletni, które wedle regułek z PWN jest chyba legalne (bo dwutysiącletni jest zatwierdzone na 100%), ale nie wiem, czy nie z kosmosu :)
Co nie oznacza, ofkors, że tłumacz jako taki staje się zbędny i przestarzały, bo to jak z GPS-em, nie da się włączyć maszynki i jechać całkiem bezmyślnie.
Na liście nowej wiedzy mamy:
deklaracja Balfoura z małej
partition resolution - Plan Podziału
right to exist - prawo do istnienia
Strefa Gazy - z dużej
przed aż dajemy przecinek
Anglo-American Committee of Inquiry - Anglo-Amerykańska Komisja Śledcza
Paris Peace Conference - konferencja pokojowa w Paryżu (z małej)
Peel Commission - Komisja Peela
Arab Higher Committee - Wysoki Komitet Arabski lub Wyższy Komitet Arabski
Ahmed Shuqeiri - Ahmad Szukajri
wojna sześciodniowa z małej
Canaanites - Kananejczycy
sherif Hussein - szarif Husajn
mandat brytyjski nad Palestyną - z małej
natural = przyrodniczy (niby człek zna słówka, ale czasem potrzebny jest trochę inny odpowiednik pasujący do kontekstu, więc sobie zapisuję)
largely = w dużej mierze
Pozostaje jeszcze kilka niejasnych kwestii - jeśli ktoś znika z powierzchni ziemi, to ziemia powinna się pisać z małej czy z dużej litery?
No i na koniec wymodziłam słowo ponadtrzytysiącletni, które wedle regułek z PWN jest chyba legalne (bo dwutysiącletni jest zatwierdzone na 100%), ale nie wiem, czy nie z kosmosu :)
środa, 7 maja 2014
14:43. אֲשְׁקֶלוֹן, czyli już zaczynają się schody
Wbiłam dziś widelec w pierwszą stronę Książki. Od razu pojawiły się wyzwania w postaci nazw geograficznych. Ashkelon to będzie Aszkalon czy Aszkelon? Kojarzy mi się z historią Samsona i raczej z Aszkalon. W Księdze Sędziów Biblia Gdańska i Warszawska używają Aszkalon, Biblia Tysiąclecia - Aszkelon.
Przyjmuję na razie strategię, że ponieważ tekst jest bardziej polityczno-historyczny niż religijny (chociaż na tejże pierwszej stronie pojawia się już patriarcha Abraham), to większą moc w głosowaniu będzie miała wikipedia, bo tam też raczej znajdzie się bardziej współczesne odpowiedniki.
Wiki mówi Aszkelon. Problem rozwiązany, ale zaraz pojawia się następny: czy to się odmienia? Czy mam napisać społeczność żydowska w Aszkalon, czy w Aszkalonie?
Czytam artykuł w wiki - tam się odmienia. Wygląda na to, że większość nazw się będzie odmieniała - w Jaffie, w Hebronie itp. (Ale czy będzie w Betlejemie, czy w Betlejem? Tu jakoś naturalniej brzmi w Betlejem; w Betlejemie zalatuje staropolszczyzną.)
Tu przypomina mi się pewien korespondent radiowy, jeszcze z Polski, który uparcie meldował, że coś tam stało się w Pasadena. Zawsze mi to trzeszczało w uszach, bo wolałabym powiedzieć w Pasadenie - to słowo jakoś tak "polsko" wygląda i chyba jednak prosi się o odmianę.
Co to będzie, co to będzie... dopiero pierwsza strona, a gdzie terytoria mandatowe, wojny sześciodniowe i rezolucje Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych :)
Przyjmuję na razie strategię, że ponieważ tekst jest bardziej polityczno-historyczny niż religijny (chociaż na tejże pierwszej stronie pojawia się już patriarcha Abraham), to większą moc w głosowaniu będzie miała wikipedia, bo tam też raczej znajdzie się bardziej współczesne odpowiedniki.
Wiki mówi Aszkelon. Problem rozwiązany, ale zaraz pojawia się następny: czy to się odmienia? Czy mam napisać społeczność żydowska w Aszkalon, czy w Aszkalonie?
Czytam artykuł w wiki - tam się odmienia. Wygląda na to, że większość nazw się będzie odmieniała - w Jaffie, w Hebronie itp. (Ale czy będzie w Betlejemie, czy w Betlejem? Tu jakoś naturalniej brzmi w Betlejem; w Betlejemie zalatuje staropolszczyzną.)
Tu przypomina mi się pewien korespondent radiowy, jeszcze z Polski, który uparcie meldował, że coś tam stało się w Pasadena. Zawsze mi to trzeszczało w uszach, bo wolałabym powiedzieć w Pasadenie - to słowo jakoś tak "polsko" wygląda i chyba jednak prosi się o odmianę.
Co to będzie, co to będzie... dopiero pierwsza strona, a gdzie terytoria mandatowe, wojny sześciodniowe i rezolucje Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych :)
wtorek, 6 maja 2014
14:42. יום העצמאות
Jom Ha'acmaut - izraelski Dzień Niepodległości.
Świętuję za pomocą podpisania kontraktu na tłumaczenie książki o konflikcie arabsko-izraelskim. Zapowiada się czas intensywny, ale i ciekawy. Termin wykonania zadania - 1 października.
Samej sobie mówię בהצלחה behaclacha - powodzenia :)
Świętuję za pomocą podpisania kontraktu na tłumaczenie książki o konflikcie arabsko-izraelskim. Zapowiada się czas intensywny, ale i ciekawy. Termin wykonania zadania - 1 października.
Samej sobie mówię בהצלחה behaclacha - powodzenia :)
poniedziałek, 5 maja 2014
14:41. intensywny weekend
Weekend, jak zwykle, intensywny. Z najciekawszych kawałków - kraftolekcja w sobotę, kiedy to wzięłyśmy na tapetę robienie na drutach. Obawiałam się jak to będzie, a jeszcze bardziej się obawiam zniechęcenia - jeśli dziecię zobaczy, że te krafty to może nie są takie trudne, ale żeby nie tworzyć krzywulców, trzeba ćwiczyć...
Na razie jednak jest dobrze, bo dziecię ćwiczy w tygodniu całkiem z własnej woli, powodując nawet u siebie uszczerbek na zdrowiu w postaci zadraśnięcia igłą. Ale się nie zniechęca i to jest piękne.
W sobotę najpierw odbył się wstęp ogólnoznawczy, czyli analizowałyśmy górę ciekawych włóczek i zrobiłyśmy z nich chwosta, coś w rodzaju wzornika. Potem było omówienie drutów, rozpoznawanie, co zostało zrobione na drutach, a co szydełkiem - i wreszcie praca na przygotowanych wcześniej próbkach. Sprawdzałyśmy, czy lepiej jej będzie robić na drutach-kijkach, czy tych z żyłką - żyłkowe szły o wieeeeele łatwiej.
Za tydzień kontynuacja - drugi (i ostatni) rodzaj oczek. Potem jeszcze zaczynanie robótki, zakończenie robótki, a potem ewentualnie trudniejsze zadania, jakiś ażurek albo kulki czy coś.
W niedzielę z kolei odbyłyśmy z Alą POM czyli Powolny Objazd Miasta - taka chyba będzie myśl przewodnia tego lata: jakiś okoliczny plac zabaw plus jeziorko albo pomnik albo inna ciekawostka. Mamy to szczęście, że Ala ekscytuje się mnóstwem rzeczy. Wczoraj przykładowo zajechałyśmy na parking pod firmą od klimatyzacji, na którym to parkingu stoi bałwan wyrzeźbiony z pnia dość potężnego drzewa. Myślałam, że będzie to wyskok z auta i za minutę suniemy dalej - a tu do bałwana trzeba było się przytulić, potem odbyć chodzenie po krawężnikach, potem pooglądać ptaki na trawie, a potem jeszcze zainteresować się kamykami na klombach.
Potem Ala poprosiła, żeby jechać to the place which has books and things for kids czyli do biblioteki. Nie udało się, niestety - bo w bibliotece obchodzono dzisiejsze Cinco de Mayo i w całej okolicy nie szło zaparkować. Udałyśmy się więc do różowej lokomotywy, a tam z kolei były dwa place zabaw... i tak zleciał kawał dnia.
Z objazdu przyniosłyśmy też kwiatysie, a po powrocie do domu odpaliłyśmy mikroskop.
Pękam z dumy, że czterolatka produkuje proste preparaty mikroskopowe :)
Badałyśmy też wodę z łazienki T, w której trafiły się piękne wrotki:
A dziś rano wpadła mi do skrzynki wiadomość, że pewna żydowska organizacja zleca mi tłumaczenie książki. Na poważnie, za pieniądze. Dzielę już skórę na tym niedźwiedziu i myślę o nowym laptopie... bo obecny miewa objawy chorobowe, które mnie coraz bardziej niepokoją.
Na razie jednak jest dobrze, bo dziecię ćwiczy w tygodniu całkiem z własnej woli, powodując nawet u siebie uszczerbek na zdrowiu w postaci zadraśnięcia igłą. Ale się nie zniechęca i to jest piękne.
W sobotę najpierw odbył się wstęp ogólnoznawczy, czyli analizowałyśmy górę ciekawych włóczek i zrobiłyśmy z nich chwosta, coś w rodzaju wzornika. Potem było omówienie drutów, rozpoznawanie, co zostało zrobione na drutach, a co szydełkiem - i wreszcie praca na przygotowanych wcześniej próbkach. Sprawdzałyśmy, czy lepiej jej będzie robić na drutach-kijkach, czy tych z żyłką - żyłkowe szły o wieeeeele łatwiej.
Za tydzień kontynuacja - drugi (i ostatni) rodzaj oczek. Potem jeszcze zaczynanie robótki, zakończenie robótki, a potem ewentualnie trudniejsze zadania, jakiś ażurek albo kulki czy coś.
W niedzielę z kolei odbyłyśmy z Alą POM czyli Powolny Objazd Miasta - taka chyba będzie myśl przewodnia tego lata: jakiś okoliczny plac zabaw plus jeziorko albo pomnik albo inna ciekawostka. Mamy to szczęście, że Ala ekscytuje się mnóstwem rzeczy. Wczoraj przykładowo zajechałyśmy na parking pod firmą od klimatyzacji, na którym to parkingu stoi bałwan wyrzeźbiony z pnia dość potężnego drzewa. Myślałam, że będzie to wyskok z auta i za minutę suniemy dalej - a tu do bałwana trzeba było się przytulić, potem odbyć chodzenie po krawężnikach, potem pooglądać ptaki na trawie, a potem jeszcze zainteresować się kamykami na klombach.
Potem Ala poprosiła, żeby jechać to the place which has books and things for kids czyli do biblioteki. Nie udało się, niestety - bo w bibliotece obchodzono dzisiejsze Cinco de Mayo i w całej okolicy nie szło zaparkować. Udałyśmy się więc do różowej lokomotywy, a tam z kolei były dwa place zabaw... i tak zleciał kawał dnia.
Z objazdu przyniosłyśmy też kwiatysie, a po powrocie do domu odpaliłyśmy mikroskop.
Pękam z dumy, że czterolatka produkuje proste preparaty mikroskopowe :)
Pyłek |
Włos Ali - powód do wielkiego śmiechu, że na ekranie jest taki gruby! |
Skórka z pomidora |
Plastik z kolorowym nadrukiem |
Kłaki spod szafki |
Reakcja Ali na kłaki spod szafki |
Szkiełka "z fabryki" |
Fabryczne komórki roślinne |
A dziś rano wpadła mi do skrzynki wiadomość, że pewna żydowska organizacja zleca mi tłumaczenie książki. Na poważnie, za pieniądze. Dzielę już skórę na tym niedźwiedziu i myślę o nowym laptopie... bo obecny miewa objawy chorobowe, które mnie coraz bardziej niepokoją.
Labels:
fotoreportaż,
mikroskop,
turystycznie,
wnuczka
Subskrybuj:
Posty (Atom)