Do Marsylii będziemy chyba jeszcze musieli wrócić na dokładniejszy ogląd nadrzecznych budowli, bo historia tam jest nader fascynująca.
Miasteczko założył pewien pan w 1832 roku, wiedząc, że kopie się kanał Illinois & Michigan, łączący rzekę Illinois z jeziorem Michigan – co na tamte czasy było równoważnikiem wypasionej autostrady (i przyczyniło się w znacznej mierze do tego, że Chicago stało się metropolią). Pan Sprague zbudował sobie tartak, a miasteczko nazwał Marseilles, bo wymarzył sobie, że powstanie tam podobne centrum przemysłowe jak w Marsylii francuskiej.
Źródło |
Aliści pan Sprague nie dopełnił wszystkich formalności i po roku wjechał na te tereny pan Kimball, również mający chrapkę na kanał oraz moc, jaką dawały wodospady na rzece Illinois. Skonstruował swoją własną tamę, zalał biznes Sprague’a... ale po upływie dekady przyszła KARMA i młyn zbudowany przez Kimballa spłonął. Ubezpieczenie nie wypłaciło, Kimball zbankrutował i wkrótce umarł.
To jednak nie koniec rzecznych przygód miasta. W 1848 roku otwarto kanał i w Marseilles nastał okres prosperity i rozwoju przemysłu. Niedługo potem, po wojnie secesyjnej, rozwinęła się kolej i niestety część miasteczek związanych z kanałem upadła, bo towary przesiadły się do pociągów, ruch na wodzie się zmniejszył. Marsylia jednak trzymała się mocno – w okolicy powstała kopalnia węgla, zbudowano też papiernię, producent biszkoptów założył fabrykę pudełek – wtedy właśnie wykopano pierwszy półokrągły kanał, żeby z pięciometrowego spadku wody czerpać napęd.
Na przełomie XVIII i XIX wieku w miasteczkach zaczęły się pojawiać kolejki elektryczne – najpierw krótkodystansowe, bo prąd stały nie docierał zbyt daleko, a potem, po wprowadzeniu prądu zmiennego, jeździło się dalej. W Marsylii w 1911 roku powstała elektrownia związana właśnie z kolejkami (które z małych sieci miejskich połączyły się w większą, bardziej rozległą linię pasażerską). Stąd właśnie wziął się drugi półokrągły kanał widoczny na zdjęciu satelitarnym, zakończony elektrownią z czerwonym dachem, ulokowaną tuż nad rzeką.
Wielka Depresja spowodowała zamknięcie kolei, w 1934 roku elektrownię przyłączono do Illinois Power & Light System. Działała aż do roku 1989, kiedy zakończyła działalność, gdyż była przestarzała.
Próbowano w niej urządzić następnie „żywe muzeum”, ale z tego, co widzę, jakaś firma zakupiła tę strukturę i kilka lat temu zamierzała ją odpalić na nowo. No i teraz musimy pojechać tam jeszcze raz, żeby dokładniej obejrzeć te wszystkie kanały i dowiedzieć się o status elektrowni!
Niesamowita jest taka historia w skali mini – kiedy się ją widzi, przełazi się przez ruiny, można pomacać cegły, położone rękami mieszkańców dziesiątki czy setki lat temu... Tyle wydarzeń przewaliło się przez to miejsce, mam wrażenie, że w ekspresowym tempie; a za tym wszystkim stoją ludzie, których życie i dobrobyt zależały od Rzeki.
Z ruin mamy zdjęć niewiele – ale na tej stronie (z której korzystałam też przy tworzeniu powyższej historyjki) jest ich więcej.
I jeszcze raz zdjęcie satelitarne objaśniające gdzie co jest.