Kazanie miało tytuł "Things I wish I learned earlier" [tu zdziwiła mnie nieco gramatyka, bo po mojemu powinno być "Things I wish I HAD learned earlier", ale Amerykanie w takich zawiłych konstrukcjach myślą czasem po swojemu.) Pełno tam było ważnych i ciekawych myśli do zapisania, a narzędzia posłużyły do zilustrowania akceptacji innych, którzy robią pewne rzeczy inaczej, albo w ogóle robią coś innego - i każdy jest do czegoś potrzebny, ma swoje unikatowe umiejętności. Piła dziury nie wywierci, a wiertarka zupełnie nie nadaje się do przecinania belek. Rzecz niby prosta, ale co gorliwsi wyznawcy mają czasem tendencje do uważania, że tylko ich sposób wierzenia czy uwielbienia jest należyty. A jak ktoś gra na innej trąbce albo inaczej stoi przy modlitwie, to trzeba go sprowadzić na właściwą drogę.
Nie minęło kilka godzin, a na niedzielnej wycieczce z Alicją trafiłyśmy do warsztatu ciesielskiego, gdzie Bardzo Miły Pan demonstrował różne rodzaje i wielkości narzędzi - i także samo właśnie powiedział, że narzędzia są rozmaite, całkiem jak ludzie, i każde do czegoś się przydaje. I bardzo mi się spodobało to, że takie wiórki mądrości leżą sobie gdzieś przy drodze albo w szopie :) Czasem są tak oczywiste, że człowiek się wnet o nie potknie i nie zauważy, i trzeba znosić na kazanie piły i wiertarki, żeby to ludziom uświadomić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz