Początek powstał ponad rok temu, kiedy trzeba było uświadomić koleżankę o istnieniu mnóstwa rodzajów papieru oraz o tym, że niekoniecznie trzeba się po niego wybierać do sklepu. W weekend zaś, dzięki słoikowej inspiracji, dołożyłam nową grupę i teraz mam tych próbek ponad sto. Jest tam może z pół tuzika papierów skrapowych, ale w większości starałam się wybrać przykłady z jakąś ciekawostką wyróżniającą je z tłumu: faktura, grubość, pochodzenie, lakier itp. na powierzchni.
Mogłabym dołożyć jeszcze sporo innych kwadracików, bo nawet nie tknęłam pudełka z papierami egzotycznymi, gdzie mieszkają mniejsze i większe skrawki, jakie przyszły dawno temu z Ann Arbor w Michigan. Uwielbiam takie niespodziankowe pakiety – zamawia się „super scrap assortment” i dostaje się paczkę ścinków od pół strony tutejszego a4 (czyli letter size) aż do kilkucentymetrowych pasków. I są to papiery, o których istnieniu mi się nawet nie śniło – a to z pulpy bawełnianej, a to z haftem, drukiem takim czy siakim, z odlotową fakturą, z zatopionymi roślinkami, metaliczne itd. Firma sprzedaje około 2000 rodzajów papieru, więc taka loteria jest fascynująca.

A skoro już o wachlarzykach mowa, to pochwalę się, że posiadam również odziedziczony z pracy wzornik PMS (i nie chodzi o Zespół Napięcia Przedmiesiączkowego :D). Zamawiano nowy zestaw, wyrzucano stary, więc przechwyciłam i mam, zupełnie nie wiem po co, ale lubię sobie po prostu popatrzeć na kolory. Pamiętam, jak w czasach dziecięctwa odnawialiśmy dom i panowie malarze mieli takie super książeczki z milionem kolorów, zazdrościłam im bardzo i żałowałam, że nam jednej nie zostawią – to teraz mam coś podobnego :)















































