sobota, 19 czerwca 2010

777. ha ha

Okazało się, że miałam rację! Półtora roku temu narzekałam na bruki i kostki, bo w ciągu dwóch tygodni w PL zmasakrowałam sobie buty. Zeszłej jesieni buty po wyprawie do Polski w ogóle wyrzuciłam, bo mi się pod koniec noga wykręciła na którymś pięknym kamieniu i but pękł. A tu okazuje się, że nie tylko ja mam ten kłopot i moje wkurzenie było uzasadnione, bo oto opublikowano artykuł, że te bruczki zakichane to połykacze fleków i psuje obuwia.

Dodam, że nie chodzę w szpilkach, tylko na obcasie średniej wysokości i średniej grubości, który w innych okolicznościach znakomicie zdaje egzamin. Mam gdzieś bruki, które rzekomo mają nawiązywać do tradycji - może w tamtych tradycyjnych czasach wszyscy chodzili w płaskich łapciach, albo może umieli tak te kamulce układać, żeby się nie rozjeżdżały.

Jeszcze parę lat i może bruki się poprawią, jak również maniery, i człowiek nie będzie musiał stąpać ostrożnie na podobieństwo Monka, żeby nie wpaść do szpary, nie wdepnąć w psią kupę ani w ludzką ślinę :)

Brak komentarzy: