Wieczorem się zasmuciłam, bo odkryłam na kwiatkach mszyce. Tak pięknie rosły, tak nam ładnie i kolorowo rozkwitały – a tu chroboki. Spsikałam je chemią sklepową, a po kilku godzinach dołożyłam jeszcze mydlinami – słyszałam gdzieś, że właśnie mydliny są środkiem łagodnym, ale skutecznym na to paskudztwo. T wyczytał na jakimś forum, że na mszyce to tylko napalm... ale mam nadzieję, że do aż tak drastycznych metod nie trzeba się będzie uciekać.I tak to jest z tą naturą. Człowiek ją podziwia, zachwyca się, głaska i hołubi, a ona czasem bywa niewdzięczna, odpowiada komarami, mszycami, rzygającym kotem i ptasią kupą na samym środku przedniej szyby.
2 komentarze:
W prostocie siła! Elegancko jest, starociowo i nikt by nie poznał, że materiały takie odzyskowe!
rrrrrecykling to jest to!
Prześlij komentarz