
Księgi, książki i książeczki zawsze pociągały mnie swoim urokiem, a takie grubasy to już w ogóle:




Czekam więc z niecierpliwością na trochę wolnego czasu (kto wie, może wieczorkiem?), żeby coś z tego słoika zastosować w praktyce. Przy okazji pozdrawiam Collage Caffe, gdzie odbywa się kontynuacja piątkowego SŁOIKA z Imaginarium, gdyby ktoś jeszcze nie zauważył – warto zajrzeć!
Odbyliśmy też wycieczkę do Chicago – miało być niby na chwilę, żeby tradycyjnie obejrzeć wielką miejską choinkę, ale jak zaczęliśmy zwiedzać, to zrobiło się z tego pół dnia. Zdjęcia oczywiście są, ale też wymagają wspomnianej chwili wolnego czasu.
No i planujemy sobie dalsze wycieczki – o Teksasie już wspominałam, po lewej stronie gdzieś tam na dole jest schowany link do odnośnego dokumentu, na razie w bardzo wczesnym stadium. Wymyśliliśmy też dwa wypady jednodniowe, które można odbyć zimą czy wczesną wiosną, kiedy nic się nie dzieje. Pierwszy obejmowałby Chicago Pedway, czyli system tuneli, mostów i „tajnych” przejść, łączących rozmaite budynki w centrum Miasta. Tu można sobie zobaczyć mapkę – czerwone kreski oznaczają te właśnie przejścia.
Drugi wypad wyniknął z faktu, że T jeszcze nie jeździł jedną z tutejszych kolejek, Metrą. W odróżnieniu od „eLki”, kolejki miejskiej i blisko-podmiejskiej, ta obejmuje również dalsze przedmieścia. My mieszkamy przy linii różowej. Kupilibyśmy zatem „weekend pass”, czyli bilet weekendowy na nieograniczoną ilość przejazdów, pojechalibyśmy pociągiem różowym do Chicago (godzinka), a potem ciemnozielonym na północ, do Kenosha (około półtorej godziny). Tam zwiedzilibyśmy Public Museum (do końca lutego jest tam przykładowo wystawa dzieł Rembrandta) i ziuuu, pociągiem odwrotnym do domu.
Wzorzyste tła to szmatki upolowane kiedyś na wystawie patchworków. Oprócz tego mamy kubek zrobiony ze Starbucksowej osłonki i paski z tekturki z pudełka czekoladek. Na literach miały być spękania, ale wyszło na to, że na razie nie umiem się jeszcze posługiwać tymi dwoma składnikami, bo wyszła mi tylko błyszcząca powłoka, a do obserwacji ewentualnych spękań potrzebny byłby mikroskop.
Strona druga - powstała w Polsce po to, żeby nie wyrzucać fajnego opakowania z herbaty, o ile dobrze pamiętam :) Dodatkowo przechwyciłam inne papiery i magazyny znajdujące się już w drodze na makulaturę. I trzecia kartka, wczorajsza, od której wieje tropikalnym ciepłem; szmatka z owadami, ścinki rozmaitych papierów i oczywiście inspirujące fotografie.