środa, 29 grudnia 2010
887. światłem po papierze
Magazyny są pełne cudnych mixed-mediowych dzieł, które będę oglądać wielokrotnie, bo za każdym razem natrafia się na coś nowego :)
Księgi, książki i książeczki zawsze pociągały mnie swoim urokiem, a takie grubasy to już w ogóle:
Jest też artykuł o zastosowaniu serwetek w połączeniu z papierem czy kartonem, niedekupażowo, a ja właśnie przyciągnęłam z Polski mały zapas, więc będę mogła skorzystać z podpowiedzi:
Z tej radości skończyłam luminarię - przepis na jej wykonanie znajduje się w Craftypantkach. Zabrało mi to nieco więcej czasu, niż się spodziewałam, ale warto było :), tym bardziej, ze T zrobił potem fajne, niepotelepane zdjęcia nocne:
wtorek, 28 grudnia 2010
886. wizualnie i dotykowo
Wczorajszy wieczór spędziłam, oprócz czytania grubachnej księgi o polskich władcach i władczyniach (jestem właśnie przy Janie Kazimierzu), na uzupełnianiu gromadziennika o wpis z sobotniej wyprawy do Chicago. Tradycyjnie, zamiast skorzystać z „ładnych papierów”, pociachałam przywiezione z Miasta ulotki :D Co ja poradzę na to, że wszędzie plączą się takie fajne ephemera?I jeszcze – tytułem zajawki – komponenty, których zastosowanie będzie wkrótce opisane u Craftypantek :)
poniedziałek, 27 grudnia 2010
885. uff, po świętach
Czekam więc z niecierpliwością na trochę wolnego czasu (kto wie, może wieczorkiem?), żeby coś z tego słoika zastosować w praktyce. Przy okazji pozdrawiam Collage Caffe, gdzie odbywa się kontynuacja piątkowego SŁOIKA z Imaginarium, gdyby ktoś jeszcze nie zauważył – warto zajrzeć!
Odbyliśmy też wycieczkę do Chicago – miało być niby na chwilę, żeby tradycyjnie obejrzeć wielką miejską choinkę, ale jak zaczęliśmy zwiedzać, to zrobiło się z tego pół dnia. Zdjęcia oczywiście są, ale też wymagają wspomnianej chwili wolnego czasu.
No i planujemy sobie dalsze wycieczki – o Teksasie już wspominałam, po lewej stronie gdzieś tam na dole jest schowany link do odnośnego dokumentu, na razie w bardzo wczesnym stadium. Wymyśliliśmy też dwa wypady jednodniowe, które można odbyć zimą czy wczesną wiosną, kiedy nic się nie dzieje. Pierwszy obejmowałby Chicago Pedway, czyli system tuneli, mostów i „tajnych” przejść, łączących rozmaite budynki w centrum Miasta. Tu można sobie zobaczyć mapkę – czerwone kreski oznaczają te właśnie przejścia.
Drugi wypad wyniknął z faktu, że T jeszcze nie jeździł jedną z tutejszych kolejek, Metrą. W odróżnieniu od „eLki”, kolejki miejskiej i blisko-podmiejskiej, ta obejmuje również dalsze przedmieścia. My mieszkamy przy linii różowej. Kupilibyśmy zatem „weekend pass”, czyli bilet weekendowy na nieograniczoną ilość przejazdów, pojechalibyśmy pociągiem różowym do Chicago (godzinka), a potem ciemnozielonym na północ, do Kenosha (około półtorej godziny). Tam zwiedzilibyśmy Public Museum (do końca lutego jest tam przykładowo wystawa dzieł Rembrandta) i ziuuu, pociągiem odwrotnym do domu.
niedziela, 19 grudnia 2010
884. upolowane na parkingu
Po drugie - w Craftypantkach zaczęłyśmy nowy cykl: "W trzy pytania dookoła świata", czyli miniwywiadziki z krafterkami z różnych stron świata. Na pierwszy ogień poszła Jana ze Słowenii - warto wsadzić nos!
A po trzecie - i w sumie po raz trzeci - zabieramy się za planowanie wyprawy do Teksasu, już dwukrotnie przekładanej ze względu na niesprzyjające okoliczności. Z bardzo grubsza trasa wyglądałaby tak, jak pokazuje poniższa mapka; główną atrakcją byłoby zabipie w postaci parku narodowego Big Bend, na samym dole Teksasu, gdzie nie jeździ prawie nikt. W tej chwili zakładamy, że jeśli nie wystąpią niespodziewane okoliczności, wyprawa odbyłaby się w kwietniu :)
czwartek, 16 grudnia 2010
883. w egzotycznych (ciepłych) krajach
Ilustracja pochodzi z fajnego papieru do pakowania prezentów, ale ponieważ jest drukowana na złoto, to aż tak fajnie na zdjęciu nie wygląda. Do tego szmatka i malowana akrylówkami falowana tekturka – resztki z osłonki ze Starbucksa, która kilka dni temu została wykorzystana jako kubek na stronie o smakach.
Drugą kartkę sprowokowała reklama w przeglądanym wczoraj czasopiśmie – chciałoby się do ciepełka, mam nadzieję, że pewnego pięknego dnia uda nam się wybrać w piramidy :) Ponoć Giza jest na samym czubku delty Nilu, a także na środku ciężkości wszystkich lądów, co pokazują doklejone mapki.
Oprócz tego na stole mamy stertę elementów do takich, o, gwiazdek, podobnych do tego, co Mrouh pokazywała w Craftypantkach, ale moje mają po sześć ramion, bo udają śnieżynki :)
I tyle. Nastawiam się na wielkie klejenie w święta, bo będziemy mieć więcej wolnego, niż się spodziewałam. No i pierniczki jeszcze trzeba upiec. Lukrowane.
wtorek, 14 grudnia 2010
882. ciekawostki z różnych stron świata
Przedstawiam prezenciki przywiezione jeszcze z Polski - na tle niebiesiego szalika od Najstarszej Siostry świece-jabłuszka, śnieżynkę i szklany wisior od Średniej Siostry. Dodatkowo mamy jeszcze prezent od Najmłodszej Siostry, czyli od samej siebie - naszyjniki-skorupki kupione na świątecznym jarmarku w Kraku. Jedna ma motyw roślinny, a druga udaje, że jest kawalątkiem jakiegoś garnka. W sam raz na pamiątkę zwiedzania Muzeum Pod Rynkiem.
Poniżej jest kartka ręcznie robiona przez Średnią Siostrę - okrągłe stempelki samodzielnie sporządzone przez przylepienie gąbek do korków (albo może kawałków gałązek?), farba pewnie akrylówka i gęby domalowane ręcznie. I stemplowane śnieżynki.
To by było z Polski, a teraz świeżynka z pracy - dostaliśmy właśnie kartkę z jakiegoś kraju skandynawskiego, która rozkłada się w śliczny krajobraz staromiejski:
I to by było na tyle... dalej chyba jeszcze dochodzę do siebie po powrocie. Obiecuję sobie, że zabiorę się za to i tamto... a czas płynie. Hm.
niedziela, 12 grudnia 2010
881. choinka bez choinki i strony artjournalowe
Przypominam, że nadal można zgłaszać nietypowe choinki na konkurs z nagrodą!
A teraz będzie mały przegląd stron z art journala. Na początek kawa-kakao do smaków w skrapujących Polkach. Kiedy tylko mogę, piję kawę zmieszaną z kakao - niby że mokka, ale raczej naciągana :) Czasem z cynamonem, czasem z cząstką pomarańczy, a nawet odrobiną imbiru czy mielonego angielskiego ziela.
Wzorzyste tła to szmatki upolowane kiedyś na wystawie patchworków. Oprócz tego mamy kubek zrobiony ze Starbucksowej osłonki i paski z tekturki z pudełka czekoladek. Na literach miały być spękania, ale wyszło na to, że na razie nie umiem się jeszcze posługiwać tymi dwoma składnikami, bo wyszła mi tylko błyszcząca powłoka, a do obserwacji ewentualnych spękań potrzebny byłby mikroskop.
Strona druga - powstała w Polsce po to, żeby nie wyrzucać fajnego opakowania z herbaty, o ile dobrze pamiętam :) Dodatkowo przechwyciłam inne papiery i magazyny znajdujące się już w drodze na makulaturę.
I trzecia kartka, wczorajsza, od której wieje tropikalnym ciepłem; szmatka z owadami, ścinki rozmaitych papierów i oczywiście inspirujące fotografie.
czwartek, 9 grudnia 2010
880. craftypantki RAZ!
I jak się to ma do trzystu mega, jakimi dysponował mój pierwszy komp, na owe czasy dość wypasiony??
A tak w ogóle to chciałam przedstawić choineczkę stworzoną recyklingowo do Craftypantek, naszego nowego bloga, który z Mrouh i Habką utworzyłyśmy głównie dla kontynuacji skrapowania codziennością, ale i inne różności tam będą – na przykład kursiki, zresztą już jeden jest.
Zapraszamy do dołączenia się do naszej świątecznej zabawy (z nagrodami!!) w tworzenie „choinek bez choinki”, czyli bez wykorzystania gotowych gałązek. W Craftypantkach jest cała sterta przykładów, a oto mój skromny pomysł – stożek zwinięty z folii bąbelkowej z guzikiem w charakterze gwiazdki i z czerwonymi „banieczkami” wymalowanymi akrylówką.
Próbowałam namalować też złote bańki, ale wyszły jakieś bure. No i odkryłam, że do przycięcia folii trzeba mieć porządne nożyczki, bo na przykład pracowe pitfaki nie dadzą rady :)
środa, 8 grudnia 2010
879. nudno nie jest
W Polszcze dostęp do ęternetu był tym razem marny, więc nie zawracałam sobie zbytnio głowy postami czy zdjęciami; poza tym sporo wędrowałam po świecie, odwiedzając rodzinę i znajomych, a także biorąc udział w wyprawach turystycznych. Zaliczyliśmy miniatury w Inwałdzie (nie spodziewałam się, że jest ich tam aż tyle!), pałac w Pszczynie razem z parkiem, zagrodą żubrów i skansenem, podziemia na krakowskim rynku oraz - bonusik niezwykle przyjemny - konkurs szopek pod Adasiem, który odbywa się w pierwszy czwartek grudnia.
Zdjęć jest oczywiście sporo, ale trzeba je jeszcze uporządkować.
Jeśli chodzi o sprawy kraftowe, to z Polski przyjechały różne różności. Chronologicznie rzecz biorąc, najsampierw czekało na mnie ślicznie pudełko od Enthii z wymiany zapałczanej - dziękuję bardzo, zarazem przepraszając za ogromne opóźnienie w prezentacji :) Oto pudełeczko i jego zawartość:
Następnie przybyły papiery od Koleżanki Mrouh, mojej agentki do spraw zakupu papierów ILSowych na terenie Starego Kraju. Zmacałam sobie wreszcie te słynne papiery i jestem pod wrażeniem, zastanawiając się oczywiście, jak ja to potnę, bo takie ładne :) W paczce byly tez guziki, na czele z pieknym drzewem:
Do tego lodówka wcale nie była pusta, zaległości praniowych żadnych, w kuchni porządek, auto nie tylko odśnieżone, ale również przejechane dla pewności, że na mrozie odpali, kwiatki balkonowe wyrzucone (z wyjątkiem rozmarynu wniesionego na zimę do domu), kwiatki domowe podlane, kot w formie - to jest fantastyczne, że można wyjechać i tak zupełnie o nic się nie martwić :) Tym bardziej wraca się z ogromną przyjemnością.