W instrukcjach wycieczkowych zapisaliśmy sobie, żeby pędząc autostradą I-70 w okolicach miasteczka Palisade zwrócić uwagę na okoliczne skały. Skały nie są na tej trasie, rzecz jasna, nowością, ale tu znajdują się Book Cliffs – urwiska o charakterystycznym kształcie, na których szczycie pionowe formacje ustawione są jak książki.
Wyjaśniła się też nazwa miasteczka – w innej interpretacji można uznać klify za przypominające obronne palisady.
Przy okazji, po długiej jeździe przez kamieniste pustkowia, gdzie utrzymują się tylko najdzielniejsze rośliny, wylądowaliśmy w rozzielenionej, żyznej dolinie pełnej sadów i winnic. Aż dziw, że ledwie kilka godzin od lodowatych, porywistych wiatrów i tundry rosną brzoskwinie, morele i winogrona. Świat jest pełen niespodzianek :)
Przeglądając już w domu różne opisy dowiaduję się, że miasteczko Palisade nazywane jest też "Brzoskwiniową stolicą Kolorado", bo długi okres wegetacyjny [growing season] i 78% słonecznych dni zapewniają fantastyczne warunki hodowli owoców.
My jednak suniemy dalej - mamy zarezerwowany kawalątek pola namiotowego w Colorado National Monument, w warunkach o wiele mniej przyjaznych, ale równie pięknych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz