Dzień wczoraj był niebywale ciepły, podkoszulkowy wręcz (co jest z gruntu dziwne i podejrzane, bo dopiero co padał śnieg). T wysprzątał balkon, po czym wytaszczył nań rurę od teleskopu, zainstalował ją na montażu i oddał się obserwacji dalekich światów. O jakieś setki milionów kilometrów dalekich, rozum nie ogarnia.
W kosmosach tych dopatrzył się Jowisza i jego czterech księżyców, nazywanych Galileuszowymi. Zdjęć jeszcze nie umie robić, więc pożyczam obrazek stąd, żeby mniej więcej zilustrować, gdzieśmy się dobrali:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz