piątek, 26 lutego 2016

15:93. Utah 8. Kręta wysokogórskość, czyli wschodnie zbocza Gór Skalistych (niedziela)

<<poprzedni odcinek>> || <<następny odcinek>>


Z Estes Park, omijając w miarę możliwości najbardziej uturystycznione części miasteczka w kotlinie u stóp Gór Skalistych, przemieściliśmy się do parku narodowego. Od razu włączyły się tu wspomnienia z pierwszej wyprawy całą dekadę temu. Zatrzymaliśmy się na moment przy visitor center, ale było jeszcze zamknięte (kto rano wstaje, ten dużo zwiedza, ale też i napotyka sporo zamkniętych drzwi).

Źródło
Trochę nas zaintrygowało niecodzienne użycie na mapce słówka "park" - na przykład w zestawieniu "Many Parks Curve". Nieco później znaleźliśmy wyjaśnienie zagadki na jednym ze znaków: mianowicie w początkach XIX wieku francuscy traperzy określali jako "parque" górskie łąki, niejako zamknięte między górami. Ranczerzy używali potem tego samego wyrazu w kontekście pastwisk - i tak już zostało, park zachował te same nazwy.

W budce ze strażnikiem kupiliśmy park-paszport, czyli kartę za $80 uprawniającą do wstępu do wszystkich parków i pomników narodowych oraz dającą 50% zniżki na kampingach w ich obrębie. O dziwo – dostaliśmy plasticzek z obrazkiem z... Michigan, choć o wiele bardziej odpowiadałby nam jakiś wizerunek Zachodu. Trudno – sprawa losowa.

Źródło
Jednym z pierwszych przystanków były Beaver Ponds – stawy i meandry, gdzie niegdyś mieszkały bobry. Teraz ich już nie ma, ale na żyznej glebie naniesionej przez hamujące na ich tamach wody rośnie nadzwyczaj obfita roślinność.




A potem było już tylko coraz wyżej i coraz zimniej. Nie minęło wiele czasu, a wydostaliśmy z czeluści bagażnika zimowe kurtki. Opatuleni, oglądaliśmy cud-widoki i trzęśliśmy się wraz z samochodem, telepiącym się w podmuchach wiatru.




A wiało tak, że znakomicie można było zaobserwować na tle gór cienie pędzących chmur:


Nasze dzielne autko

Co to, jesień?

Brak komentarzy: