czwartek, 21 stycznia 2016

15:78. (28) Atom na pustkowiu, czyli pierwsza elektrownia atomowa, Idaho (piątek)


Wracamy dziś do opowieści z wyprawy do Montany, sprzed niemal półtora roku (wrzesień 2014) - jesteśmy obecnie w Idaho, z którego trzeba będzie w miarę sprawnie dojechać do domu, bo w kolejce czekają notatki z Utah :)


Między wulkaniczną lawą a ziemniakami (które są ze sobą powiązane, ale o tym później) zjechaliśmy nieco z głównej drogi, by wsadzić na chwilę ciekawskie nosy do nieczynnej już elektrowni atomowej – ważnej jednak z tej przyczyny, że właśnie tu po raz pierwszy wyprodukowano atomową energię, która była w stanie zasilić żarówki; najsampierw jedynie cztery, ale od czegoś trzeba zacząć :)

Źródło
Główna atrakcja Eksperymentalnego Reaktora Powielającego (EBR-I – Experimental Breeding Reactor I), czyli zwiedzanie wnętrza elektrowni, była niedostępna – można ją zwiedzać jedynie w porze letniej, kończącej się w Labor Day, czyli w miniony poniedziałek. Budynek widać jednak z drogi, więc postanowiliśmy mimo wszystko popatrzeć. I dobrze!



Po pierwsze – ciekawa jest okolica, gdzie znajduje się elektrownia: pustkowia, które można by nazwać bezkresnymi, gdyby nie to, że het, na horyzoncie, majaczą góry. Zapewne taka lokalizacja wiązała się z zachowaniem bezpieczeństwa.


Źródło
Po drugie – przy parkingu stały dwie ogromniaste i wielce skomplikowane machiny, pełne rurek i przewodów, jak jakiś sen szalonego konstruktora pod natchnieniem Trurla czy Klapaucjusza. Okazało się, że to eksperymentalne silniki atomowe do... samolotów.



Słyszał ktoś o samolotach z napędem atomowym? Pewnie nie słyszał – i pewnie dlatego, ze prezydent Kennedy przerwał ów program (po tym, jak wydano nań miliard dolarów).



Plany jednak były – nawet takie szczegóły, jak pięciodniowy jadłospis dla załogi, bo samolot miał odbywać takie długie loty.


I tak sobie oglądamy machiny na pustkowiu, dookoła żywej duszy... a przecież te olbrzymy były przez kogoś wymyślone i zbudowane. Pełno na nich niewidzialnych odcisków palców. Fajnie, że oprócz rozmaitych danych technicznych i ciekawostek historycznych na jednej z tablic znalazło się też miejsce na konstruktorów:


I w ten sposób dołożyło nam się kolejne ogniwo do działu atomowego – byliśmy już w Chicago w miejscu, gdzie dokonano pierwszej kontrolowanej reakcji łańcuchowej, byliśmy też w laboratorium Argonne, gdzie wyjaśniano nam historię rozwoju energii atomowej (i gdzie powstawały plany niniejszej struktury w Idaho), oraz na atomowym okręcie podwodnym Nautilus na wschodnim wybrzeżu. I teraz na miejscu, gdzie, jak to się mówi, „ujarzmiono atom”, by stał się pożyteczny dla zwyłych śmiertelników.

(Nawiasem mówiąc, mimo posiadania setki reaktorów USA wcale nie należą do najściślejszej czołówki, jeśli chodzi o procent krajowej energii pozyskiwanej z atomu – tu można przejrzeć zestawienie.)

I jeszcze mapka dla przypomnienia, gdzie to hulamy:


Brak komentarzy: