wtorek, 19 stycznia 2016

15:77. grudniownik śmieciownik


Udało mi się nie porzucić projektu Grudniownik. Sukces, można powiedzieć, a zarazem ciekawe doświadczenie i wcale nie w zakresie wytrwałości. Zrobienie jednej stronki 5x5 cali dziennie (albo nadrobienie dwóch czy trzech dni za jednym zamachem) nie jest takim znowu ogromnym zadaniem. Pod warunkiem... że się robi na szybko notatki z wydarzeń, na przykład w Evernote albo na świstkach.

To właśnie stanowi esencję wspomnianego doświadczenia: chwilka refleksji nad tym, czym się wypełniło dzień:
  • czy spędziło się czas pożytecznie?
  • czy warto tak pędzić (co w sumie zawarte jest etymologicznie w sPĘDZAniu :) - czy wszystkie czynności są konieczne?
  • co można zrobić wcześniej, żeby w grudniu nie pękać ze stresu?
  • co pozostanie na długo (wyremontowana łazienka), co na chwilę (kartki świąteczne), a co w ogóle umyka jak płatek śniegu spadającego z deszczem?
  • co robię dla siebie, co dla innych - i co robię dla innych po to, żebym sama poczuła się ważna?
  • nad którymi punktami trzeba się zatrzymać i przypomnieć sobie o wdzięczności - czasem za sprawy oczywiste, jak powrót do spokojnego domu?
Druga grupa myśli, już o samej formie: napatrzyłam się przed rozpoczęciem na piękne grudniowniki, na przykład bazujące na Project Life, na skoordynowanych elegancko kartach w kieszonkach, albo też i na kajety przygotowane z wyprzedzeniem - takoż konsekwentne od pierwszego do trzydziestego pierwszego.

A u mnie - bałagan. Nie trzymam się nawet niebiesko-zielonego założenia z początku, bo jeśli akurat trafiły się czerwone czy różowe eksponaty, to taka wychodzi stronka. I już. Naprawdę dobrze, że zrezygnowałam z pierwotnej palety czerwono-zielonej, bo bez oczopląsu by się nie obeszło.

Nawklejałam też rozmaitych śmieci: biletów, kawalątków opakowań, wstążeczek, fragmentów ulotek - stąd tytułowy grudniownik-śmieciownik. Musiałam często dodawać klapki i to wielokrotne, bo się zbiory nie mieściły. Rezultatem jest wielki, kolorowy misz-masz - ale chyba mi to  właśnie odpowiada. W końcu cały grudzień to taki rozpędzony pociąg z całkiem innymi towarami w każdym wagonie :)

Album wyszedł grubaśny i mocno interaktywny. Nie ma sensu fotografowanie każdej stroniczki, więc zamieszczę jedynie wybranych przedstawicieli.

Okładki są dość marne - wycinki z torby, w której dostałam prezenty od T. Fajnie byłoby je podkręcić jakimiś jeszcze ozdóbkami, ale realistycznie nie ma chyba na to szans. Władzę objęły już inne projekty.


W pierwszych dniach mieściłam się na jednej stroniczce, ale szybko okazało się, że to za mało - pojawiły się wklejki i klapki.


Eksperymenty z zimowym malowaniem - jedne udane, inne nie bardzo.


Przykłady dodatkowych klapek (i śnieżyna testowana do kartek świątecznych).



Końcówka - opakowanie z czekolady z fajną ilustracją oraz koperta na sklepowe kwitki.


A najbardziej w grudniowniku podoba mi się to, że wyszedł taki grubaśny :) Bogatość, śmieciowa, ale bogatość!


Brak komentarzy: