czwartek, 14 stycznia 2016

15:76. kolejna przygoda z Przybytkiem

Przygody z Przybytkiem były już dwie, a nawet trzy (albo jedna z nich w dwóch kopiach). Prawie trzy lata temu byliśmy w Timnie na południu Izraela, gdzie znajduje się replika struktury w skali 1:1. W zeszłym roku to miejsce też znalazło się w programie wycieczki i chociaż za pierwszym razem dokonaliśmy dość szczegółowego oglądu, to i teraz dowiedzieliśmy się kilku ciekawostek - jak choćby takiej, że ówczesne kadzielnice wcale nie wyglądały tak jak dzisiejsze, tylko raczej przypominały łopatki.

Przygoda druga to maj 2014 r. - montowanie modelu na szkółkę niedzielną, z zestawu zamówionego w internecie. Pamiętam moment, kiedy z pudełka wysypała się mnogość plastikowych elemencików i na chwilę przestraszyła mnie ilość pracy oraz małość tych części :) Poszło jednak lepiej, niż się spodziewałam.

Przygoda trzecia zaczęła się jakiś miesiąc temu, kiedy znajomy przyniósł mi niewielką pasiastą torbkę i zapytał, czy miałabym czas i chęć wziąć udział w renowacji modelu, który docelowo ma być zainstalowany w Tamar, parku biblijnym w Izraelu, trochę na południe od Morza Martwego. 

Z torby wyciągnął dwa przykładowe słupki - bez główek, które odpadły, z brakującym haczykiem, z potarganym sreberkiem na szczycie drewnianej części. Renowacja miała polegać na odmalowaniu niektórych części i zrobieniu na nowo innych. Sam drewniany słupek i ciężka, odlana z metalu podstawa (zdaje się, że z mosiądzu) zostają, tylko miedzianość podstawy trzeba ożywić nową warstwą farby.

Takoż i odnowiłam jedną kolumienkę - odmalowałam, okleiłam nową srebrzystą taśmą, zrobiłam nowy kwadrat na sam szczyt.




W zeszłą niedzielę dostałam dwa pudła słupków, czyli wszystkie sześćdziesiąt :)


W tym tygodniu zajmuję się głównie destrukcją - zdejmuję główki, zrywam tekturowy kwadrat, szlifuję lekko papierem ściernym i usuwam również okleinę u szczytu słupka.


Naciachałam też sobie kwadratów - czekają właśnie na gruntowanie za pomocą gesso, a potem będą malowane na srebrno.


Przeprowadziłam też eksperyment - Zleceniodawca obawiał się trochę, czy ta srebrna taśma (a właściwie klej na jej spodzie) wytrzyma pustynne upały, i to w skrzyni z pleksi. Wygląda na to, że owszem - zrobiłam pseudo-słupek z patyczków, okleiłam, włożyłam do tostera...


...i taśma się trochę rozkleiła, ale dopiero w takiej temperaturze, która spowodowała roztopienie się jej części spodniej, bliższej tosterowej spirali. (Wypróbowałam też oklejanie patyczka okrągłego, który w zestawie nie występuje, ale im więcej danych, tym lepiej.)


Kilka następnych tygodni będzie więc czasem bliskiej przyjaźni z papierem ściernym i pędzlami. Oraz z pistoletem do gwoździ - bo całe szczęście, że jest T, który wymyślił, w jaki sposób przytwierdzić bardzo porządnie główki do kolumn.

Na koniec jeszcze kilka linków o Tamar: wiki o sąsiadującym z parkiem miasteczku; relacja osobista pewnego podróżnika; filmik na Tubce; artykuł w Jerusalem Post.

Brak komentarzy: