niedziela, 27 września 2015

15:80. (25) Suche wodospady, czyli Shoshone Falls, Twin Falls, Idaho (czwartek)



Szoszońskie wodospady były przypomnieniem, że w przypadku atrakcji związanych z wodą trzeba brać pod uwagę to, czy pora jest mokra, czy sucha. Tu akurat była sucha – na tablicy przy wjeździe wyraźnie zaznaczono DRY. Nie żeby całkiem nie było wody, ale to, co spływało gdzieś tam na środku urwiska, miało się nijak do jego pełnych możliwości. Możliwe, że gdyby nie tama (i elektrownia), wody byłoby trochę więcej.


Natomiast wysokość wodospadów robi niesamowite wrażenie. Bałam się nawet podejść do brzegu pomostu obserwacyjnego, bo taka przepaść to nie przelewki. Mowy nie ma, żeby jakoś przedostać się do sterty pieniędzy nawrzucanych na skalny cypelek nad urwiskiem J


Obejrzeliśmy też niższe, ale dziarskie wodospady w parku otaczającym ten największy.


Wypatrzyliśmy również ćwiczenia wspinaczkowe.



Kawałek dalej mieszkańcy Twin Falls mają kąpielisko w odnodze jeziora utworzonego przez tamę – w zaiste niezwykłej, wulkanicznej atmosferze.




I właściwie tyle. Troszkę żałowaliśmy, że nie oglądamy tej „Niagary Zachodu” w pełnej glorii, ale trudno, nie mamy na to żadnego wpływu. Jedziemy dalej. Podglądamy sobie w wikipedii, jak Shoshone Falls wyglądają w pełnej krasie oraz w XIX wieku, jeszcze za czarno-białych czasów.



Brak komentarzy: