niedziela, 4 października 2015

15:82. (26) Między huśtawką a garażem, czyli nocleg w Twin Falls, Idaho (czwartek/piątek)

[poprzedni odcinek]   [następny odcinek]

Zadziwiająca sprawa: w jedną noc człowiek śpi w takiej dziczy, że w promieniu dobrych kilkudziesięciu kilometrów nie ma niczego; w następną – budzi się z wrażeniem, że rozbił namiot na pasku między dwiema nitkami autostrady, a tuż obok przejeżdża jeszcze pociąg. I jeszcze całkiem niedaleko mieszka wielkie stado krów – dostarczycielek wrażeń olfaktorycznych.

Nocowaliśmy na kombajnie kampersów, czyli przyczep kempingowych. Dostaliśmy skrawek trawnika między placem zabaw a zadaszeniem, gdzie trzyma samochód mama kierowniczki kampingu. Stawianie namiotu idzie nam coraz lepiej – razem z materacem i pościelą mieścimy się w piętnastu minutach (zmierzyliśmy z zegarkiem w ręku J). Zdążyliśmy jeszcze zrobić zakupy w supermarkecie (choć o wiele łatwiej na tych terenach o części do traktorów niż kawałek sera) i usmażyć kolację.

No i jest internet! Raz pędzi, raz ślimaczy się okrutnie, ale jest. Najważniejsze było to, że mogliśmy sprawdzić na jutro adres do Muzeum Ziemniaka, bo jakoś się nam omskło w przygotowaniach i nie zapisaliśmy go w dokumencie wycieczkowym.

Są też prysznice, co na niniejszej wyprawie należy doceniać J

Rano, jeszcze wśród mgiełek podświetlanych ślicznie wczesnym słońcem, zatrzymaliśmy się na imponującym moście nad Wężową Rzeką.



Z tablic informacyjnych w malutkim parczku ufundowanym przez Idaho Power (kompanię zarządzającą tamami z elektrowniami) dowiedzieliśmy się też, że pod koniec XIX wieku miała tu miejsce gorączka złota. Dla mnie nowością było to, że złoto występowało tu w postaci bardzo drobnych grudek, wręcz mączki. Wydobywano je ze zbocza za pomocą wody pod ciśnieniem, a potem wypłukiwano w kolejnych etapach procesu.


Nie było to łatwe, ale złoto charakteryzowało się dobrą jakością. Ciekawe jest też to, że wydobywali je... Chińczycy; na tych terenach przebywało więcej Azjatów niż w jakimkolwiek innym stanie czy terytorium (bo były to jeszcze czasy, gdy istniały terytoria nieprzypisane stanom.)


= = = = = BONUSY = = = = =

Zupełnie nie spodziewałam się na tej wyprawie spotkań z latarniami. Dostępu do mórz ani oceanów nie ma, jeziora się zdarzają, ale nie na tyle żeglowne, żeby trzeba było je obudowywać latarniami. A tu – w opisanym powyżej parczku napatoczyła się ławka z wizerunkiem latarnianej wieży.


Znajdujemy się w stanie Idaho, słynnego z ziemniaków; bo ziemniak z Idaho to nie to samo, co ziemniak odmiany Idaho! Te, które tu rosną, są wyjątkowe i istnieje wręcz specjalna komisja promująca stanowy produkt. W latach pięćdziesiątych wprowadzono nawet logo „Wyhodowane w Idaho”. Okazuje się, że jeśli się coś robi dobrze, to można być z tego naprawdę dumnym – nawet jeśli chodzi o coś tak przyziemnego J


Przechodząc od spraw ziemskich do wyższych – jesteśmy na terenach zamieszkiwanych przez mormonów, więc co rusz pojawia się jakaś ichnia świątynia, zwieńczona przeważnie statuetką proroka Moroniego.


Brak komentarzy: