Wróciliśmy już niby dawno - w niedzielę, wczesnym popołudniem. Trudno się jednak odkopać i z prania, i w pracy, i z różnych załatwień. Oczywiście jesteśmy pełni wrażeń, bo udało się niemal wszystko; jednego miejsca całkiem zwyczajnie nie udało się znaleźć (obawiam się, że pozyskane na jakimś blogasku wskazówki były zwyczajnie niepełne, nie należy ślepo ufać blogaskom). Z drugiej zaś strony dorzuciliśmy kilka punktów nieplanowanych albo dopisanych do listy na zasadzie fakultetów, czyli "jeśli będzie czas, to wsadzimy nos."
Wszystkie noce przespaliśmy na kampingach - czasem dość ekstremalnych, bo w połowie drogi tak wertepiastej, że GPS obawiał się nawet o tym wcześniej powiadomić (albo może była to jego zemsta za to, że nie podłączyliśmy go do gniazdka w odpowiednim czasie i prądziunio mu się skończył.) Na najdroższym noclegu przydzielono nam kawałek marnawego trawnika tuż przy wykopkach, z których wystawały jakieś rury. Za to łazienka (choć czynna tylko do 8 wieczorem) była urządzona z rozmachem w stylu wiktoriańskim.
Raz spaliśmy też na ponat trzech tysiącach metrów, w Great Basin National Park w Nevadzie. Potem skrobaliśmy się jeszcze wyżej, na szlak prowadzący do sosenek mających kilka tysięcy lat. Jeśli chodzi o ekstremalne wysokości, to w Rocky Mountains NP dobraliśmy się na ponad 3700 metrów - działo się to tak szybko, że troszkę nas przyatakowała choroba wysokościowa.
Dalej przesypują mi się jeszcze w rozumie obrazy niesamowitych formacji skalnych, czerwonych kamulców w Utah, jeżdżenia po soli nad Wielkim Słonym Jeziorem, dziesiątek, a czasem setek kilometrów dróg aż po horyzont, na których nic się nie dzieje i spotkanie z innym pojazdem to powód do rozmowy, bo stanowi wielką rzadkość.
I petroglify jeszcze w niejednym miejscu, i tama nad Jeziorem Powella, i pływanie statkiem...
...a zaczęło się od równin i krów, jeszcze w Kolorado. I studiowania mechanizmu wiatraka wyciągającego wodę dla bydełka.
Opowieści byłoby mnóstwo. Najpierw jednak trzeba skończyć zeszłoroczną serię o Montanie i dopiero potem zabrać się za blisko pięćdziesiąt (!) odcinków o Utah :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz