niedziela, 23 sierpnia 2015

15:82. (24) Róże wśród więziennych murów, czyli Old Idaho Penitentiary, Boise, Idaho (czwartek)

Po północnowschodniej stronie Boise, stolicy Idaho, u stóp otaczających miasto gór, mieści się dawne więzienie stanowe – cały kompleks kilkunastu budynków, ktory przez ponad sto lat służył jako miejsce odosobnienia koniokradów, rzezimieszków, morderców i innych przestępców.

Z jednej strony – przyjemniej byłoby zaplanować wycieczkę tak, żeby zwiedzać same ładne miejsca. Z drugiej jednak mądrzej chyba jest zawrzeć w programie także miejsca smutne, bo to w końcu kawałek historii. Zresztą, nawet ładne miejsca miewają czasem drugą stronę, tę ciemniejszą – zachwycam się potężnymi tamami, jeziorami, jakie te tamy tworzą, ale wiadomo, że nei odbyło się to bez wpływu na środowisko. Z trzeciej strony – kompanie zarządzające elektrowniami finansują rozmaite inicjatywy sprzyjające środowisku czy też zmniejszające skutki wkroczenia cywilizacji, na przykład wylęgarnie ryb czy parki.

Przejeżdżamy też przez rezerwaty Indian – dawniej cieszyło mnie to, ale fajnie, indiańskie tereny, ale teraz dowiedzieliśmy się, że rezerwaty to właściwie getta; przy ich tworzeniu nie chodziło o to, żeby cokolwiek chronić czy ułatwiać życie danemu plemieniu (jak w przypadku rezerwatów przyrodniczych), tylko o usunięcie ich z ziem, których zapragnęli biali. I można powiedzieć, że taki jest bieg historii, jeden lud najeżdża inny, ale niestety przyznać też trzeba, że rząd amerykański wielokrotnie łamał swoje własne obietnice, zrywał podpisane z Indianami traktaty i to chyba właśnie boli.

Przykładem takiej smutnej historii są Indianie Nez Perce. Kiedy Lewis i Clark wędrowali na zachód i byli już mocno wycieńczeni, Nez Perce ich z dobrej woli wspomogli; zaopiekowali się ludźmi i końmi, udzielili schronienia i pomocy. Kilkadziesiąt lat później rząd kazał im się przenieść do rezerwatu i dał im na to trzydzieści dni. Nez Perce prosili o przedłużenie terminu, bo akurat wezbrała rzeka i ciężko by się było przeprawić ze wszystkim. Zgody jednak nie otrzymali, więc postanowili się bronić, uciekając jednocześnie do Kanady. Przebyli ogromną odległość, cały czas prowadząc potyczki z białymi i zostali wreszcie osaczeni kilkadziesiąt kilometrów od Kanady, która dałaby im wolność.

Nie spełniono obietnicy o rezerwacie w Idaho – zamiast tego przepędzono Nez Perce na południe, do Oklahomy, gdzie na bagiennych terenach zaatakowała ich malaria. Dopiero kilkadziesiąt lat później pozwolono im wrócić na północ.

I tak – wracając do stanowego więzienia – historia każdego miejsca i każdego narodu jest bardzo skomplikowana i niestety pełna smutnych zdarzeń i złych ludzi. I trzeba to poznawać, żeby jako tako mieć pełny obraz. 

Mury z piaskowca, zbudowane przez więźniów

Bramy dla pojazdów z więźniami

Pomieszczenie komendanta



Nie byliśmy jeszcze nigdy w takim więzieniu, szczególnie w obiekcie, który działał jeszcze za mojego życia. Widywało sie pojedyncze cele w skansenach, ale to zupełnie co innego. Tutaj widzieliśmy kilka rodzajów cel...






Więzienna pralnia

...i nawet karcer – tzw. Syberię.



W karcerze lądowało się za przestępstwa na terenie więzienia – czasem nie wiadomo było nawet, na jak długo, bywało, że i na rok. Jedynym zajęciem było czytanie Biblii. Na tablicy informacyjnej były slowa któregoś ze strażników, że naprawdę wolałby karcer zlikwidować, ale niestety musi on istnieć, bo to jedyny sposób na trzymanie w ryzach ludzi, którzy nie boją się niczego.

Widzieliśmy też budynek z celami śmierci i z szubienicą – przy odrobinie wyobraźni cierpnie skóra. 


Pomieszczenie dla "widzów", szubienica,
portret ostatniego więźnia, na którym
dokonano egzekucji

Pod szubienicą
I przedziwnie wyglądały w tym otoczeniu róże – cały ogródek, a także klomby pomiędzy budynkami.


W więzieniu jest też muzeum wojskowe, przedstawiające przede wszystkim różne rodzaje broni. Zwykle nie bardzo lubię takie miejsca, ale ponieważ akurat tłumaczę książkę o Izraelu, mocno naszpikowaną militarnym słownictwem, pooglądałam sobie, jak co wygląda, taki przykładowo moździerz.


Skoro już o językach mowa, to muzea są zawsze okazją do pracy nad słownictwem i uświadomienia sobie, jak wielu wyrazów człowiek nie zna – oraz tego, że słynna teoria o Eskimosach i ich niezliczonych słowach na określenie śniegu to raczej bujda: każda dziedzina, jeśli się z nią ma głębiej do czynienia, ma swój rozległy słownik. Dla mnie dzida to dzida – a okazuje się, że każdy rodzaj ma swoją nazwę.


Podobnie rzecz się ma z szablami i pokrewnymi szpikulcami: 


Przykłady znanych odznaczeń:



Z więziennych ciekawostek jeszcze dwa zdjęcia – różne rodzaje broni sporządzonej przez więźniów oraz tabliczka upamiętniająca kopanie tunelu oraz odkrycie go przez strażnika.


Bonusy z drogi – na autostradzie mija się ładunki długie i szerokie :)


I trzeba uważać, jak się człowiek zachowuje w hotelu, bo można potem wylądować na wielkiej tablicy jako grouch – zdrzęda :)


Brak komentarzy: