Toż to śnieżyca! - pomyślałam sobie. Poleciały najpierw na powierzchnię śnieżyny wielkie, z perłowek akrylówki zmieszanej z farbą brokatową, a następnie stempelki mniejsze ze sredrnym tuszem i takimże brokatem. Zamierzam jeszcze dołożyć trzecią warstwę - białe albo przezroczyste gwiazdki embossingiem na gorąco.
Co się zaś tyczy zawichury, to pewien polonijny Starszy Pan, którego darzę wielką sympatią, tak właśnie mówi - gdzieś w kilkudziesięciu latach przebywania tutaj zawieruchę wywiało i zastąpiło nowym terminem, który znakomicie oddaje specyfikę zimowej aury w Chicago. (Ów miły pan mówi również zakomarki zamiast zakamarki i nieustannie mnie to bawi :)
====================
Trochę mi zostało farbianej mieszanki, więc postemplowałam brązowe torebki, które na kiermaszach służą mi za opakowania.
No i jadę też z koksem w zakresie uzupełniania dekoracji na pięciu eksplodujących pudełkach - kropkuję bez opamiętania:
2 komentarze:
Ale intensywnie wyszło na szarym papierze!!! Super :)
Śliczne te śnieżynki!
Prześlij komentarz