piątek, 17 czerwca 2011

957. kolejny krok...

...w konstruowaniu okładki gromadziennika. Mamy mianowicie literki, pogessowane i pomalowane akrylówką (bardzo lubię tę szorstkość), oraz cztery koralikowe ozdóbki. Na tym koniec - piątej nie będzie z braku czasu, bo tyle wszystkiego czeka w kolejce.

Kraftowanie odbywa się w takim oto bałaganiku - blacha na minimuffinki znakomicie sprawdza się przy pracy z koralikami i w ogóle małymi elemencikami, które trzeba jakoś pozaganiać do przegródek na czas pracy.

Natomiast na łóżku zalega sterta kajetów, czyli lecznica gromadzienników.

To tyle. W kolejce czeka gra dla dzieci na szkółkę niedzielną, jutrzejsza lekcja polskiego, pliki, albumy, o prozaicznym praniu i jemu podobnych nie wspominając... Jak to się stało, że życie mi się tak nagle zagęściło??

2 komentarze:

kalanchoe pisze...

gromadziennik to świetna rzecz! Mogłabyś napisać w którymś poście co zabierasz na takie wyprawy, żeby wygodnie się go robiło? chyba gdzieś już to było ale nie mogę znaleźć.

kasia | szkieuka pisze...

to ja może przed tym następnym wyjazdem, za dwa tygodnie, sfocę, co ze mną jedzie.