środa, 5 maja 2010

737. Cinqo de Mayo, czyli dziś wszyscy jesteśmy Meksykanami

Świętujemy dziś na zakładzie Cinqo de Mayo, w związku z czym na lunch będą tacos – ludzie przynoszą komponenty, od placków poprzez guacamole, listki cilantro, pomidory, salsę, cebulkę, aż do kilku rodzajów mięs. Moja działka to taca z owocami – ananas, pomarańcze, jicama (po polsku wielce nieromantycznie kłębian kątowaty :D), papaja. Ach, będzie się działo!
Wczoraj skończyłam wpis gromadziennikowy o niedzielnej wycieczce. Mamy zatem stronę wstępną z narysowaną mapką przedsięwzięcia...

...rozkładówkę z roślinkami...

...mapę urzędową, jaką bierze się na początku szlaku...

...i resztę zdjęć razem z opisem wycieczki na moim ulubionym żółtym papierze w kratkę.

Gotowe są też półprodukty do dzisiejszej kartki – kafelki, jak zwykle, z jajecznego pojemnika. Suszą się i czekają na wmontowanie w całość.

6 komentarzy:

Mrouh pisze...

Jakie masz ładne pismo, bardzo czytelne!:-) Dokumentacja- profeska! :-D

Mrouh pisze...

P.s. A tego tam kłębiana to muszę zapamiętać do kolekcji słówek nieobraźliwych, ale w chwilach wzburzenia bardzo przydatnych jako zastępstwo dla łaciny podwórkowej:-)

kasia | szkieuka pisze...

kłębian jest DZIWNY - coś jak ziemniak, tylko słodkawo-zielonkawy smak, jakby młode strączki z okrągłym groszkiem się gryzło.
A pisać się staram od czasu do czasu, coby całkiem nie zapomnieć :) Ale rączka jakoś dziwnie boli po kilku paragrafach...

cynka- Ewa Mrozowska pisze...

a ja wciąż pod wrażeniem Twojego pamiętnikarstwa:) czy też dziennikopisania!!!

kasia | szkieuka pisze...

a ja wysyłam wyrazy wdzięczności za wymyślenie słowa :)

kalanchoe pisze...

świetny pomysł i gratuluje wytrwałości... myślę to tym kilka lat i jakoś zawsze za mało czasu mam ech tam, kiedyś zrobię!!!!