Świętujemy dziś na zakładzie Cinqo de Mayo, w związku z czym na lunch będą tacos – ludzie przynoszą komponenty, od placków poprzez guacamole, listki cilantro, pomidory, salsę, cebulkę, aż do kilku rodzajów mięs. Moja działka to taca z owocami – ananas, pomarańcze, jicama (po polsku wielce nieromantycznie kłębian kątowaty :D), papaja. Ach, będzie się działo!
Wczoraj skończyłam wpis gromadziennikowy o niedzielnej wycieczce. Mamy zatem stronę wstępną z narysowaną mapką przedsięwzięcia...
6 komentarzy:
Jakie masz ładne pismo, bardzo czytelne!:-) Dokumentacja- profeska! :-D
P.s. A tego tam kłębiana to muszę zapamiętać do kolekcji słówek nieobraźliwych, ale w chwilach wzburzenia bardzo przydatnych jako zastępstwo dla łaciny podwórkowej:-)
kłębian jest DZIWNY - coś jak ziemniak, tylko słodkawo-zielonkawy smak, jakby młode strączki z okrągłym groszkiem się gryzło.
A pisać się staram od czasu do czasu, coby całkiem nie zapomnieć :) Ale rączka jakoś dziwnie boli po kilku paragrafach...
a ja wciąż pod wrażeniem Twojego pamiętnikarstwa:) czy też dziennikopisania!!!
a ja wysyłam wyrazy wdzięczności za wymyślenie słowa :)
świetny pomysł i gratuluje wytrwałości... myślę to tym kilka lat i jakoś zawsze za mało czasu mam ech tam, kiedyś zrobię!!!!
Prześlij komentarz