czwartek, 6 maja 2010

738. czarny-żółty-czerwony...

...czyli w ogóle nie mój zestaw kolorów, ale takie akurat chciałam w tym przypadku. Po raz kolejny jajeczne kafelki i bibułki oraz embossing na gorąco.

Kilka fotek z wczorajszego świętowania... tak wyglądał stół zawierający większość smakołyków:

Było też na nim kilka ciekawych naczyń... uwielbiam takie ludowe gliniaki i plecionki.


Ogień w butelkach:

Nad całością zagadnienia czuwał wielki balon – Meksykanin z kapeluszem jak statek na niebie:

A tak wyglądał mój skromny wkład:

Popróbowałam różności – surowy ananas, niepuszkowy, jest fajny. Mięska przyrządzone przez mamę naszej Meksykanki, Marii, były za sto punktów. Guacamole – mniam. Większość innych składników takoż – mniej i bardziej palących. Nie jestem zbytnio fanką marynowanego kaktusa, choć wraz z innymi rzeczami wewnątrz taco da się zjeść. Jicama – ten owoc o dziwnej polskiej nazwie – hm, żyłam bez niego do tej pory i chyba mogę żyć dalej :) Natomiast papai będę raczej unikać.

Taco lubię między innymi za to, że jest nieskończenie twórcze – przy ilości i wersji istniejących dodatków można kombinować nowe odmiany i nie ma mowy o nudzie. Takie proste, a takie fajne.

1 komentarz:

Mrouh pisze...

Full wypas w pracy normalnie:-) Meksykańska kartka w sam raz pikntno-kukurydziana w kolorach. Czerwony to dobra odtrutka na przesyt niebieskiego:-)