Skończyłam też gromadziennik, tzn. dołożyłam okładkę, ale o tym jutro :) Głównym bowiem kraftem były koraliki. Chciałam popróbować, jak to się robi korale z Tyveku. Sam w sobie jest on materiałem izolacyjnym, którym owija się tu wszystkie domy (budowane z drewna, więc jakoś trzeba je chronić przed żywiołami.
Zwykle zdobycie kawalątka Tyveku, bo przecież wiele mi nie trzeba - tyle może, co zeszyt, nie stanowiłoby kłopotu, bo T ma na codzień do czynienia z tym materiałem w pracy. Aliści na bieżącej budowie Tyvek mają jakiś inny, gumiasty, a ten oryginalny jest bardziej jak papier. Czyli trzeba będzie poczekać na następną budowę.
W międzyczasie tak zwanym zrobiłam sobie kilka koralików z przezroczystej szmatki; owinęłam kilka warstw, potraktowałam nagrzewnicą. Można by jeszcze jakieś maleńkie szklane koralisie przyszyć na wierzchu.
A potem z rozpędu nawinęłam jeszcze na szaszłykowy patyk paski z gazety. Im więcej warstw, tym lepiej - więc dołożyłam jeszcze pieczątkowe literki, metaliczny lila tusz i niebieski proszek do embossingu na gorąco. I ze cztery warstwy lakieru do paznokci.
W następnej kolejności koralikowej poleci jakiś stary słownik, bo mam ochotę na neutralne kolory z tekstem.
3 komentarze:
świetny pomysł... pamiętam że robiliśmy takie z papieru gazetowego na ZPT... lakierowało się to potem lakierem... niedawno je odnalazłam i przyznam coś w sobie mają... czyżby nowa technika do wypróbowania? Twoje są przepiękne... wyglądają zupełnie jak szklane :)
świetny efekt!
i w mącznym wyzwaniu wzięłam udział :)))
http://cynkowepoletko.blogspot.com/2010/01/wielkie-miedzykontynentalne-wyzwanie.html
a banerek można wziąć?
Prześlij komentarz