Skaczę sobie po muzykach na Tubce i trafiam na takie coś. Jedna z moich ulubionych piosenek, choć przygnębiająca. Ale teraz tak: facet wygląda trochę jak Johnny Depp w roli Willy Wonki; z cylindrów zwisa gościom spaghetti, z tyłu na początku wygląda jakiś Rumburak, a potem pojawia się pani, której z głowy sterczy skręcona antenka... i jeszcze listki się z góry sypią... i jeszcze ta krzaczasta sceneria... Pełny odjazd. Ale piosenka cudo :)
2 komentarze:
Łucja Prus i Jacek Zieliński. Osiecka i Skaldowie.
Rok 1970.
Prawie czterdzieści lat...
Piosenka jakaś taka jak marsz żałobny... Wywołująca negatywne wibracje. Nigdy jej nie lubiłam.
a ja te piosenke lubie, mimo ze wieje deprecha (a poczatek taki malowniczy...). Przyczyna zapewne jest taka, ze poznalam ja pewnej jesieni, podczas ktorej sama pograzalam sie w odmetach smutku i przemowila mi gleboko do duszy.
Stad moje przywiazanie.
Prześlij komentarz