I szkiełko millefiori, otrzymane w prezencie dawno temu, dostaje w ten sposób granatową obstawę - prostą i skromną, żeby wszystkie światła skierowane były na kolorowe kwiatuszki.
W drugiej kolejności zajęłam się serduszkiem zakupionym ho-ho-temu na kiermaszu, gdzie sama sprzedawałam kartki. Przedmiocik wykonany jest recyklingowo z puszki po Arizona Tea. Zaopatrzony był pierwotnie w grube, jasnosrebrzyste kółko, jakoby aluminiowe, ale zamieniłam je na żyłkę od razu przechodzącą w nośnik koralików.
Serduszko ma, niestety, pewną wadę: jest bardzo lekkie, mimo że pani producentka zaopatrzyła je od spodu w warstwę plastiku. Prosiłoby się, żeby przylepić mu od spodu kawałek jakiego ołowiu, całkiem jak swego czasu w Polsce dociążano listy :) Lekkość materiału powoduje, że cały naszyjnik nie ma motywacji do pozostawania na szyi w pozycji centralnej. Ale i tak mi się podoba, przywiązana jestem do tego wzoru, przypominającego azjatyckie sakura - kwiaty wiśni.
I na koniec jeszcze koraliki przypominające sea-glass czyli szkiełka oszlifowane falami morza czy jeziora - zerwały mi się dawno, kilka lat temu, i czekały w pudełeczku na zainteresowanie. Ot, taki bardzo uniwersalny zestaw, pasujący do wszystkiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz