poprzedni odcinek | następny odcinek
My też zamierzaliśmy testować możliwości impali, ale niewiele z tego wyszło. Tomek mówi, że auto nie ma na takim podłożu przyczepności i po prostu trochę strach, że wpadnie się w jaki poślizg. Niby nie ma tu w co wjechać, bo solniczka jest olbrzymia (i jeśli da się testować tysiąc kilometrów na godzinę, to i nasze autko by się wyrobiło). Jakoś jednak jest dziwnie, może również dlatego, że mózg automatycznie interpretuje bielusieńką nawierzchnię jako lód. Próbowaliśmy jazdy pędem do przodu...
…i trochę mniejszym pędem w kółko.
A biel jest zaiste porażająca – bez ciemnych okularów nie ma co wysiadać z samochodu (który ma ciut przyciemniane szyby). Za to jak się wysiądzie, to się robi mniej i bardziej rozumne zdjęcia oraz bada powierzchnię, która nie jest gładka, tylko pokryta względnie miękkimi gruzełkami. Pod nimi jednak jest bardzo twarda sól – próbowaliśmy naciąć ją maczetą i właściwie tnie się równie skutecznie, jak kawał lodu.
Przez solniczkę przebiega międzystanowa I-80 i ciekawie widzi się z odległości sunące po niej pojazdy:
W ramach bonusa pojechaliśmy jeszcze na żwirową drogę u podnóża gór Silver Island, leżących na północnym krańcu solniczki. Mieliśmy nadzieję, że będzie tam jakieś wzniesienie, z którego będzie można zrobić zdjęcie, ale niestety niczego takiego nie było. Niemniej jednak góry piękne:
Dla orientacji dołożę jeszcze mapkę północno-zachodniej części Utah i miejsc, które ostatnio zwiedzaliśmy (oraz wjazdu do Nevady, który był konieczny, bo nie ma innego wyjścia):
A na koniec dorzucam jeszcze przypomnienie, gdzie w ogóle jesteśmy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz