Jeszcze z pół roku temu uważałam, że kajet to kajet, nie spodziewałam się, że dojadę kiedyś w życiu do sprecyzowanych oczekiwań wobec tak pospolitego przedmiotu. A jednak...
Od jakiegoś czasu zaczęłam pisać sporo i wszystko w jednym notesie: słówka (wyjątek stanowi osobny zeszycik do hebrajskiego), złote myśli, notatki z przeczytanych artykułów, notatki z kazań kościółkowych i myśli biblijne, rozkminki pamiętnikopodobne, listy wszelakiego rodzaju, zahaczające nawet o bullet journal... i małe malowanki.
Kiedy ostatnio przeglądałam notatniki w TJMAXXie (z jakiejś przyczyny zwanym, zdaje się, w Europie TKMAXXem), zrobiłam sobie stertę kandydatów, ale żaden z nich nie był idealny.
- kajet ma być na sprężynce, bo tak się najłatwiej rozkłada.
- papier ma być biały, nie kremowy czy żółtawy (ani też neonowozielony, różowy czy pakowy), żeby farby nie zmieniały na nim odcieniu.
- kartki mają być względnie grube i odrobinkę szorstkie - takoż w związku z malowaniem.
- linijki powinny nie być czarne, tylko raczej popielate. W sumie mogłabym z nich w ogóle zrezygnować, ale w tym sklepie takiej opcji nie widzę.
- najlepiej żeby nie było żadnych fiu-bździu na marginesach - białe kartki są najlepsze.
- okładkę poproszę grubszą i sztywną, żeby się dało pisać w każdych okolicznościach.
- okładkowe napisy w stylu "jestem fantastyczna" czy też "mam same świetne pomysły" odpadaja z buta; w podobnym tempie eliminuje się wzorki zwierzęce i neonowe różowinki i zieleninki.
- rozmiar winien być dość spory, bardziej w stronę A4 niż A5.
Tyle, że każda stroniczka zaopatrzona jest tam w piczesowy margines. Margines ów zostanie obcięty. Tak, będę miała cierpliwość, żeby ciachnąć wszystkie kartki, albo może niektóre zakleić jakimś ładnym papierem o bardziej sprzyjającym moim preferencjom ubarwieniu. No i powstałą w ten sposób przestrzeń będzie można wykorzystać do dolepienia zakładek, na przykład z taśmy washi.
DWA DNI PÓŹNIEJ wśród ni mniej, ni więcej, tylko Walmartowej taniochy natykam się na kajet-marzenie: białe, grube kartki, bez linijek! I na półce jest tylko jeden, jedynusi egzemplarz tego cudeńka. Nabywam... ze świadomością, że w kolejce czeka już ten z piczesowymi marginesami... trudno. Ostatnio piszę sporo, jeden zeszyt starcza na dwa-trzy miesiące. Nie widzę problemu ze zużyciem obu.
Zapisuję sobie również w rozumie, żeby mniej więcej do świąt w żadnym sklepie nie zbliżać się do działu notatnikowego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz