sobota, 13 sierpnia 2016

16:49. KY 7: Cyklopi i Indianie, czyli wycieczka History Tour 1



W samo południe zaczęła się nasza druga wycieczka – History Tour. Tym razem wchodziliśmy pod ziemię niedaleko centrum dla zwiedzających, przez wielką jamę prowadzącą do równie ogromnego korytarza – i długiego, i szerokiego.


Próbuję sobie wyobrazić, jak wyglądała pędząca tędy rzeka, skoro wymyła aż tak obszerne przestrzenie – choć może działo się to drobnymi kroczkami.




Podobnie jak na pierwszej wycieczce oglądaliśmy piękne formacje i zawarliśmy bliską znajomość ze strukturą schodową, ale o wiele bardziej regularną i obszerną, niż ta poprzednia.



Najważniejsza była jednak historia – poczynając od legend, na przykład o cyklopach mieszkających w jaskini (jeden z nich jest pochowany w „sarkofagu” zwanym Giant’s Coffin).


Bardziej na poważnie rzecz biorąc – w korytarzach i komorach znaleziono wiele resztek pochodni i inne artefakty, a nawet mumie (co znakomicie podkręciło w XIX wieku zainteresowanie jaskinią, bo właśnie była moda na odkrywanie mumii w Egipcie i innych egzotycznych krajach). Jeśli chodzi o zwiedzanie, to przyjeżdżało tu wiele zamożnych osób (bo sto czy dwieście lat temu turystyka była rozrywką raczej dla bogatszych warstw społeczeństwa). Za dodatkową opłatą pozwalano im wyrysować dymem ze świecy podpis na suficie i stąd na przykład wielkie litery SHEDD – dymny autograf pana, który ufundował chicagowskie Akwarium.

By Dave Bunnell - Own work, CC BY-SA 4.0
Przewodniczka pokazywała nam też miejsce, gdzie odbywały się nabożeństwa – na skalnej półce stawał kaznodzieja i zwracał się do okolicznych mieszkańców. Musiało to robić niezłe wrażenie – tu mieszka się w prostych domkach, często pewnie jednoizbowych, a tu słucha się wzniosłych nauk w takich podziemiach, i to przy ledwie-co świecących lampach, a nie w dzisiejszym blasku elektryczności.

Na marginesie – przygotowanie jaskini do zwiedzania przez takie tłumy, ponad pół miliona rocznie, musiało być monumentalnym przedsięwzięciem – gładkie chodniki z krawężnikami, zatrzęsienie poręczy, mostków, schodków i innej infrastruktury; przy takiej ilości ludzi warto jednak inwestować w bezpieczeństwo i turystów, i samej jaskini.


Niektóre fragmenty są dość trudne, na przykład słynny odcinek zwany Fat Man's Misery ze względu na wąskość przejścia - jest jednak zarazem ciekawy, bo nie chodzi o przeciskanie się przez zwykłą wąską szczelinę na wysokość całego człowieka, tylko przez szparę sięgającą po pas czy po klatkę piersiową, zależni od wzrostu. Można odnieść wrażenie, że brodzi się w skale.

Źródło 1; źródło 2

Brak komentarzy: