poniedziałek, 13 czerwca 2016
16:29. nie tak łatwo jest...
...wyrysować bardziej skomplikowany dom. Albo kilka domów razem. Nad skalnym urwiskiem i wodą. Baaaaardzo niedoskonałe te moje dziełka, powstające na dodatek na raty, tu się siądzie na kwadrans, tam na dwadzieścia minut. Bierze się cudnie słoneczną akwarelkę, którą się zachwyciło (niestety, nie udało mi się znaleźć źródła, z którego zaczerpnął Pinterest):
Wycina się kawałek (bo łódek się już całkiem nie ogarnia) i jedziemy.
Oczywiście daleko tej próbie do oryginału, ale to przecież i tak postęp - bo kilka dni wcześniej nawet takiego czegoś nie miałam na koncie. Cieszę się z różnicy między światłem a cieniem, bo to był najważniejszy punkt ćwiczenia: żeby chociaż trochę zwrócić uwagę na ściany jaskrawo oświetlone w kontraście do tych w cieniu, niebieskofioletowych.
Może lepiej zajmę się kopiowaniem mniej skomplikowanych malowidełek :)
Jedne wychodzą lepsze, drugie gorsze - ale czerpię wielką przyjemność z tych nakładających się kolorów, prawie jak szkieuka w kalejdoskopie. Trochę nieprzewidywalne - ale ile w tym frajdy!
Jabłko potrafię machnąć już z głowy :)
Niewykluczone, że szklanych ćwiczeń będzie więcej - na razie bardziej skupiam się na kształtach, bo od dzieciństwa mam problem w wyrysowaniem symetrycznych naczyń. Poniżej podoba mi się w miarę ta zielona butelka. Te inne obiekty pozostawiają wieeeeele do życzenia. I dużo ćwiczeń przede mną, żeby cokolwiek wyglądało naprawdę jak szkło.
W trochę innym dziale próbowałam jeszcze poradzić sobie ze zgiętym dachem. Po wielu mazaniach walących się ścian dotarłam wreszcie do poniższego.
Skąd w takim domu ogromniaste zamkowe drzwi? I coś się podziało z tą ścianą najbardziej na prawo - okna straciły perspektywę i w ogóle dolna część muru jakoś się rozjechała. I lewy komin też jakiś ogromniasty. Ale to nic - dach jest :)
Trzykrotkę odgapiłam ze zdjęcia z zeszłej niedzieli.
No i jeszcze wygibasy z perspektywą... czasem wszystko idzie w miarę dobrze, a potem nagle TRACH, machnie człowiek jedną fałszywą kreskę - i klapa, cały budynek staje się katastrofą budowlaną. Ale - nie od razu Kraków zbudowano :)
I w sumie kupiłam sobie papier akwarelowy (jak widać na nadwodnych budowlach), ale jakoś luźniej mi wziąć ten nieakwarelowy notes. Jakby mniejsza odpowiedzialność, a co za tym idzie, mniejsze obawy :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz