Skoro o lilakach czyli bzach - to czemu na winietce rozsiadły się tulipany? Ano temu, że choć impreza w pobliskim Lombard kręci się wokół bzów, to jednak show skradły (jak ostatnio się pisuje na rozmaitych portalach) właśnie tulipany.
Od kilku tygodni obserwowaliśmy rozwój sytuacji, T oglądał w internetach kwiatkomierz - i właściwie mogliśmy już jechać tydzień temu, ale pogoda była przepaskudna, więc wycieczka przesunęła się na dzisiaj.
No i było sporo bzów, w cudnych odcieniach fioletu i w dość intensywnej chmurze zapachu, ale widywaliśmy już wiosny z większą eksplozją kwiecia.
Większość czasu spędziliśmy więc na zachwycaniu się tulipanami. Najciekawszy był ice-cream tulip, przypominający gałkę lodów w pucharku. Masa ludzi chciała mieć jego zdjęcie, więc trzeba było odczekać w kolejce.
Inne egzemplarze były może mniej niezwykłe, ale ilość barw i odmian tworzyła wrażenie, że wpadliśmy do wielkiego tulipanowego kalejdoskopu.
I tym sposobem ZNÓW nie udało się wrócić do Utah, bo wpadł inny temat bieżący :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz