czwartek, 24 marca 2016

16:05. Utah 17: Chemia, historia i geologia, czyli droga 279 (część 2) (poniedziałek)

<<poprzedni odcinek>> || <<następny odcinek>>


Gdyby na drodze 279 znajdowała się jedynie fabryczka potażu, zapewne nie chciałoby nam się nadkładać kilkudziesięciu kilometrów, żeby ją zobaczyć. Trasa jest jednak przepiękna i okraszona atrakcjami.

Po pierwsze, w znakomitej większości prowadzi dnem głębokiego kanionu rzeki Kolorado. Wiadomo, Grand Canyon to to nie jest, ale z drugiej strony – jakie mamy szanse, żeby kiedykolwiek znaleźć się na dnie Wielkiego? Podziwiamy więc ten, o wiele mniejszy, ale i tak imponujący.






Jest i element historyczny w postaci rysunków naskalnych wyskrobanych przez Indian gdzieś między VII a XIV wiekiem.





Dalej koniecznie należy zatrzymać się w celu podziwu geologicznego przy łuku – dość nietypowym, bo w pionie. Stąd jego nazwa – Jug Handle Arch, czyli Ucho od Dzbanka.


Znajdujemy się zresztą o przysłowiowy rzut beretem od Arches National Park – zjeżdża się do niego praktycznie po drugiej stronie głównej drogi 191. Nie mamy go jednak w planie, bo zwiedzaliśmy go już na pierwszej wielkiej wyprawie dziesięć lat temu. Tam właśnie znajduje się słynny łuk – Delicate Arch - symbol stanu Utah, uwidoczniony nawet na tablicach rejestracyjnych.

By Palacemusic - Prise de vue personnelle, CC BY-SA 3.0

By Zul32 - Own work, CC BY-SA 3.0
Zapisuję też – szczególnie w celu przypomnienia samej sobie, że należy zbadać sprawę – że do fabryczki biegnie linia kolejowa, ale widać ją z drogi tylko przez jakiś czas, potem tajemniczo znika w korytarzu wyciupanym w skałach. Zapewne będzie można to obejrzeć na zdjęciach satelitarnych.
+ = + = + = +
Okazuje się, że linia kolejowa wjeżdża nie tylko do korytarza między skałami, ale w ogóle do tunelu – i to najdłuższego w Utah, mającego dobrze ponad dwa kilometry długości i malowniczo nazwanego Bootlegger Tunnel, czyli Tunel Szmuglerów/Przemytników Alkoholu. Skąd akurat taka nazwa – nie udało mi się dociec. I tak omal nie spóźniłam się do pracy na skutek popadnięcia w zachwyt nad zdjęciami tego odcinka kolei.

Źródło

Źródło

Źródło
Niniejszy post zrobił się już bardzo długi, ale nie mogę nie wspomnieć o jeszcze dwóch przystankach przy drodze 279. Do pierwszego zjechaliśmy z głównej drogi na rudy piach, troszkę z obawą, czy się gdzieś nie zakopiemy. Warto było, już po kilkuset metrach poczuliśmy się zatopieni wśród kolorowych szpiców, jednak troszkę inaczej, niż na asfalcie.



Szukając wspomnianych poprzednio basenów ewaporacyjnych dotarliśmy na samiuśki koniec drogi, skąd startują dżipowe wyprawy na prawie bezdroża. Parking obrośnięty był dość niskimi krzaczkami białych kwiatów – ale za to pojedyncze kielichy były wielkie jak dłoń!



Brak komentarzy: