czwartek, 17 marca 2016

16:02. Utah 15: Jak nie śledź, to kamień, czyli o spaniu pod gwiazdami

<<poprzedni odcinek>> || <<następny odcinek>>


Zajechaliśmy na kamping w Colorado National Monument, gdy słońce zaczynało zniżać się ku zachodowi. Obejrzeliśmy zarezerwowane przez internet miejsce i nie za bardzo nam się spodobało – nie dość, że dość kawałek od drogi (co jest mocno nieporęczne przy pakowaniu się przed wschodem słońca), to jeszcze ciężko było o kwadrat płaskiego terenu pod namiot.

Pojechaliśmy więc do Władcy Kampingu zapytać, czy możemy się przenieść na sąsiednie miejsce, oznaczone tabliczką „1 night only”. Ponury, kościsty dziadek łaskawie się zgodził, nie wychodząc nawet zza moskitiery w drzwiach swojego kampersa.

Na nowym miejscu bez trudu wybraliśmy miejsce pod namiot, ale o wbijaniu śledzi w zbitą glebę nie ma co myśleć. Postanowiliśmy nie zawracać sobie głowy mocowaniem domku do podłoża – choćby nie wiem jakie wiatry nastały, to nas nie uniosą :) Nie założyliśmy też pelerynki, żeby przez górną, siatkową część patrzeć sobie nocą na gwiazdy.

Pomysł był piękny – Mleczna Droga wisiała nam bogato nad głowami. Niestety, gdzieś około drugiej nad ranem na horyzoncie pojawiły się błyskawice zwiastujące niebezpieczeństwo burzy. Po krótkiej naradzie postanowiliśmy nie ryzykować i założyć pelerynkę. Pojawił się jednak pewien problem – cztery sznurki przyczepia się do pierścieni na rogach namiotu, ale pozostałe trzy, naciągające tkaninę, wymagają śledzi. Jak już wspomniałam, o wbiciu czegokolwiek w grunt nie było mowy, więc przyturlaliśmy kamienie i w ten sposób uratowaliśmy się przed zmoknięciem.


Ponieważ zaś temat został ogarnięty w zdjęciu tytułowym, dodaję jeszcze kilka wizualnych wspomnień - kawałek drogi z następnego poranka obrazujący jej krętość, zajączka przydrożnego i dwie ciekawostki skalne.





Brak komentarzy: