czwartek, 3 marca 2016

15:95. Utah 10: Grzbietem kontynentu, czyli Milner Pass (niedziela)

<<poprzedni odcinek>> || <<następny odcinek>>


Góry Skaliste to część działu wodnego decydującego o tym, która woda popłynie do Pacyfiku, a która do Atlantyku.
>
Autor: Pfly, źródło
Na drodze biegnącej przez park Gór Skalistych dział wodny to ważny przystanek opatrzony wielką tablicą i przyozdobiony dwoma pięknymi jeziorkami z masą zieleni. Znajdujemy się na Milner Pass, na wysokości 3279 m n.p.m.



Znaleźli się nawet mili ludzie, którzy zaproponowali, że zrobią nam zdjęcie przy Ważnej Tablicy:


Ja natomiast zajęłam się okolicznymi roślinkami:




A że zjeżdżamy już z najwyższych partii, wspomnieć należy o reakcji organizmu na tak wielką zmianę: mieszkamy na 300 m n.p.m.; tu wyturlaliśmy się na 3700 z okładem z Estes Park na wysokości 2300. Oczywiście czuje się to w uszach, w nosie, w zatokach, oczy łzawią – ale i całe ciało jakoś słabnie, jakby je coś od środka rozsadzało. Zatykającym się uszom można przeciwdziałać przeżuwając cukierki (wertersy originalsy w naszym przypadku), ale na osłabienie rady nie ma. Wybraliśmy się na kilkusetmetrowy szlaczek pod górkę i ledwie dowlekliśmy się do celu. Wypada nam raczej po ceprowemu oglądać ten piękny górski świat z auta i z przystanków tuż przy drodze.


A przy okazji znów wspominamy wycieczkę sprzed dziesięciu lat, tę pierwszą – też się wtedy tu zatrzymaliśmy i nawet mamy potwierdzające to zdjęcia (choć robiliśmy ich wtedy bardzo niewiele).

Na koniec zatrzymaliśmy się na chwilkę nad maleńką jeszcze rzeczką Kolorado, która nam będzie towarzyszyła później w rozmaitych wcieleniach. Tak wygląda jej początek na górskiej łące niedaleko Never Summer Mountains (Gór, w Których Nigdy Nie Ma lata :), zanim rozpędzi się na ponad 2300 kilometrach, płynąc przez dziewięć parków narodowych i pojąc dziesiątki milionów ludzi:

Źródło

Autor: Shannon, źródło
My widzieliśmy ją nieco dalej:


W ramach bonusa, przed kolejnym odcinkiem autostrady, kilka ładnych tablic rejestracyjnych, upolowanych na Przełęczy Milnera: dwie koloradzkie (?) i jedna wspomnieniowa, znad Jeziora Kraterowego w Oregonie:




I jeszcze ciekawostka związana z Górami, W Których Nigdy Nie Ma Lata, której dowiedzieliśmy się z poniższej tablicy: ich nazwa jest trochę osobliwa (szczególnie w tłumaczeniu na polski :); pochodzi od Indian Arapaho, podobnie jak kilkadziesiąt innych nazw na terenie parku. Ekspedycja nazewnicza w 1914 roku sądziła, że jeśli tereny te będą opatrzone indiańskimi nazwami, przekona to Kongres do wyznaczenia tutaj parku narodowego. Zaproszono więc przedstawicieli Arapaho, żeby podzielili się wspomnieniami (jako że ich plemiona już tu nie mieszkały), i w ten sposób różne miejsca w okolicy dorobiły się indiańskich nazw, teraz już oficjalnie.


Brak komentarzy: