piątek, 18 grudnia 2015

15:66. b'seder

Zbliżają się urodziny koleżanki w pracy. Osobliwy zbieg okoliczności chciał, że urodziła się... w Wigilię (nawet inicjały ma takie same jak Jesus Christ...), a pochodzenia i religii jest żydowskiej. Przyszło mi do głowy, żeby zrobić jej plakacik z cyklu "Keep Calm" i coś tam - coś tam, tylko że po hebrajsku.

Wyguglałam więc stronę z Keep Calm w rozmaitych językach (ciekawe czemu polska wersja zaczyna się od "Zalej robaka". Czyżby tłumaczenia nie tylko językowe, ale również kulturowe? Hm.)

Wydrukowałam sobie z innej strony szablony do literek, wycięłam, potem odrysowałam na kartonie, zagruntowałam, pomalowałam na charakterystyczny niebieski kolor - i voilà!


Okazało się, że ustawienie literek tak, żeby między linijkami były równe odstępy, a z drugiej strony żeby paragraf siedział zgrabnie na środku, to nie taka prosta sprawa. Wyszło jednak względnie prosto.


Oczywiście stempelek z koroną, niezbędny do przedsięwzięcia, wcale nie znajdował się tam, gdzie się go spodziewałam. Na szczęście wyszedł z ukrycia po niezbyt długich poszukiwaniach, ale KONIECZNIE muszę posprzatać w kraftowni, bo pokój wygląda jak po przysłowiowym tornadzie. Wpadam tam tylko i wypadam, bo zimność w nim panuje; zabieram, co potrzeba, potem odnoszę, ale raczej zostawiam i uciekam ze względu na arktyczne temperatury. Takie działania na dłuższą metę skutkują straszliwym bałaganem :)


Nie biorę, rzecz jasna, odpowiedzialności za kwestie językowe - z całego zestawu zrozumiałam tylko b'seder czyli w porządku. Koleżanka rozkminiła jednak resztę, więc chyba przedsięwzięcie można uznać za udane.

Brak komentarzy: