W zeszłą sobotę ukleiły się trzy proste kartki z bałwankami - wzięły się stąd, że na kraftolekcji miałyśmy z Lili tworzyć ostatnią partię jej kartek, w kolorystyce niebieskiej (bo czerwono - zielono - złocistych mamy już zapas). W ostatniej chwili, to znaczy kiedy już przybyłam z gratami na miejsce, okazało się, że trzeba pędem zrobić kartkę urodzinową.
Lili wymyśliła, że będzie ją malować (miałyśmy na szczęście biały karton, a akwarele są na miejscu), w związku z czym u mnie powstało trochę luźnego czasu. Ponieważ były pod ręką bałwanki i wspomniane materiały zimowo-niebieskie, wzięło się i pokleiło, tak na szybko.
I fajnie z tymi kartkami, tylko jeszcze środki trzeba powklejać, prawie wszystkim. I upewnić się, że mam koperty.
I przed wyjazdem za tydzień włosy zafarbować, wykonać ostatnie zakupy, przetłumaczyć małą stertkę, odkopać się na zakładzie... a jeszcze maile by trzeba napisać, o pospolitym kurodomostwie typu pranie, sprzątanie i prasowanie nie wspominając. Stresssss.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz