czwartek, 4 czerwca 2015

15:50. gmalim czyli wielbłądy

Podróżnie dziś znowu, bo przecie nie będę zużywać internetu na narzek-posty o niezorganizowaniu ludzi i nieosotaniu... takie mi właśnie myśli chadzają po głowie, nawet w nocy i spać wtedy nie można.

Po co jednak i tu sobie o kłodach takich przypominać... lepiej pomyśleć o przyjemnościach; na przykład o tym, że się skończyło pierwszy Picasowy odcinek sprawozdania z Jordanii i Izraela:

Israel/Jordan 2015 (1)

Niedawno na FB pojawiło się kapitalne zdjęcie wielbłądów; jeśli przyjrzeć się z bliższa, to ciemne figurki są jedynie cieniami, natomiast rzeczywiste zwierzęta widoczne są jedynie jako jasne kreseczki:


A skoro o wielbłądach mowa... przywodzą na myśl arcyprzyjemne wspomnienia z wyprawy. Po pierwsze - serendypia w Jordanii, kiedy zjeżdżając z Góry Nebo nad Morze Martwe natknęliśmy się na stado kilkudziesięciu zwirzów. Oczywiście koniecznie trzeba było wysiąść, pooglądać, sfocić, zobaczyć, że taki wielbłąd wcina ostropate osty i chyba tak lubi, nic mu się najwyraźniej nie dzieje.

A na koniec jeszcze zapłaciło się wielbłądzim pasterzom butelkami z wodą :)


Drugim bardzo wielbłądzim miejscem była Petra, gdzie spełniło się moje marzenie JECHANIA na takim zwierzaku. Jazda spoko, ale początek i koniec to inna sprawa - okręt pustyni przechyla się jak podczas ogromnego sztormu :)


No i jeszcze Wadi Rum na koniec - taki sobie wielbłąd luzem, bez niczyjego nadzoru, i w przepięknej scenerii rodem z "Lawrence of Arabia". Egzotyka.


A w następnej kolejności - wycieczka o wiele mniej egzotyczna, ale też ciekawa: Jezioro Górne i Michigan (Upper Peninsula) na długi weekend czwartego lipca. Bo w Ameryce też bywają długie weekendy :) Planowanie wyprawy odbywa się w linkach po prawej.

Brak komentarzy: