Oglądam wiadomości z wioskowej restauracji, gdzie w piwnicy ukryło się dwanaście osób: właściciele, kilkoro gości i jeszcze kilka osób, które akurat przejeżdżały, a że to jedyny budynek w całej okolicy, to schowali się razem z pozostałymi. Z budynku pozostała ruina , ale nikomu nic się nie stało. O dziwo, przetrwały też wytłoczki z jajkami w spiżarni.
Czytam o małym ZOO, które też ucierpiało od tornada. Zginęły dwa zwierzaki, reszta żyje - a do ZOO zbiegły się setki wolontariuszy, żeby pomagać przy sprzątaniu, odbudowie płotów i innych struktur. Inni przywożą wodę, jedzenie dla pracujących, pożywienie dla zwierzów. Uruchomiono konto, gdzie można wpłacać datki - wczoraj wieczorem było 50 000 dolarów, około jednej czwartej kwoty, jaka będzie potrzebna na naprawy.
W innych miejscach również trwa sprzątanie i naprawa. Pracują, oczywiście, organizacje rządowe, ale też i masa zwykłych ludzi.
I takie wydarzenia podkreślają, że jest wiele dobra w człowieku. I że trzeba doceniać to, co się nie stało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz