poniedziałek, 12 stycznia 2015

15:20. בשלושה חודשים בירושלים

Największym wydarzeniem weekendu był niewątpliwie zakup biletów do Izraela i Jordanii - podjęliśmy decyzję, że dorzucamy te kilka dni, choć od razu pojawiają się czkawki, jak choćby taka: z Ammanu do Jerozolimy będziemy się przeprawiać w przedzień izraelskiego Święta Niepodległości, Jom Ha-Acmaut, w związku z czym trzeba się upewnić, jak działa przejście graniczne - czy przypadkiem nie zamyka się wcześniej, jako że 23 kwietnia zaczyna się tam już pod wieczór 22. Pamiętamy, co działo się w sabat w Jerozolimie, jak już w piątek koło czternastej nie szło niczego kupić (w naszym przypadku znaczków pocztowych... a była to najostatniejsza możliwość wysłania kartek!)

No i okazało się, że najbardziej upatrzonych biletów już nie ma, ale nie zmienia to zbytnio życia, bo w drodze powrotnej zamiast przekimywać noc na lotnisku w Ammanie, będzie się trzeba przytulić gdzieś w Tel Awiwie. I wygląda na to, że wykupiliśmy ostatnie lub jedne z ostatnich, jakie były dostępne... chyba że jakoś magicznie dorzucą miejsc.


Podoba mi się również to, że lecimy KRÓLEWSKIMI liniami lotniczymi :) Oraz to, że jedną z części podróży odbędziemy Embraerem, co się ma nijak do niczego, ale niesamowicie podoba mi się brzmienie słowa EMBRAER.

Z innej beczki: z Lili robiłysmy eksperymenty z mgiełkowaniem i pryskaniem. Zrobiłam stronę wzorcową:


Wykorzystałam miodową maskę od Mrouh, która aż prosi się o naszywanie, bo wyznacza piękne sześciokąty. Próbowałam też zrobić własną maskę jednorazową z dziurkacza.


Akurat napatoczył się w niedawnej korespondencji znaczek w skoordynowanych z tłem kolorach, więc poszedł jako dodatek. Pod nim jest białawy pasek demonstrujący spray lekko złocisty, ot tak, dla dodania poświaty.


Odkąd odkryłam brokat+Mod Podge, nie mogę się powstrzymać od dodawania go do każdej strony :) Ale tutaj widać też, że nawet delikatny Mod Podge rozmywa napsikanie Glimmer Mistami - może dlatego, że pod spodem jest gesso z akwarelami. Jak widać na zdjęciu całości, Gelato pociągnięte wodą (ten fioletowy obszar po lewej) powoduje właściwie całkowite zniknięcie wzoru.


A na koniec - dzisiejszy poranny widoczek z kuchni. Lubię, kiedy pojawia się taki skrawek światła, jakby niebo pękało.


I dobrze, że tyle się dzieje - przysypuje to wrażenia ze spotkań z ludzką głupotą tak oszałamiającą, że człowiek przez cały wieczór nie może wyjść z podziwu, że osoby w ogóle wpadają na takie pomysły, albo wierzą w tak przeraźliwie bzdurne teorie spiskowe. Olaboga.

Brak komentarzy: