wtorek, 18 listopada 2014

15:07. minus dwadzieścia dwa odczuwalnej...

... i mróz w każdym stanie USA z wyjątkiem Hawajów. Nawet na północnej Florydzie przymroziło. Ciekawe, w którym stanie siedzi pan Al Gore od globalnego ocieplenia... ciekawe też, gdzie jest taki upał, że potrafi zrównoważyć takie mrozisko w połowie listopada na tak ogromnym terenie, a na dodatek zrobić taką nadwyżkę, żeby się podnosiła średnia temperatura na planecie. Doprawdy, nieźle się tam muszą smażyć.

Dziś druga porcja kartek z weekendu - wczoraj nic nowego nie powstało, bo byłam w knajpie na małym zlocie byłych i obecnych pracowników redakcji. Nie za bardzo lubię takie imprezy, bo kończą się obgadywaniem nieobecnych, ale byłam miło zaskoczona - owszem, mówiło się o innych, ale w sposób zupełnie niezłośliwy. Note to self - unikać grupy jadowitej, z którą, niestety, zdarzało mi się do tej pory jadać... Dobrze, że może być inaczej.

Co się jednak tyczy kartek - moja ulubiona w całym weekendowym urobku, z trójwymiarowymi tulipankami z dolarowca:



Z tego samego zestawu naklejek wyszło jeszcze to...


...i będzie jeszcze co najmniej jedna karteluszka tulipanowa. (Second note to self - choć podczas porządków w kraftowni milion razy docierało do mnie, że NIC NIE POTRZEBUJĘ, może to nie być prawdą w dziedzinie jasnozielonych baz do kartek. Ciagle mi ich brakuje.)

Na koniec babeczka urodzinowa, wyciachana z gromadki przygotowanej dawno, dawno temu. 



Brak komentarzy: