sobota, 11 października 2014

14:98. (7) Trójrzecze, czyli „u źródeł” Missouri (niedziela)

[poprzedni odcinek] [następny odcinek]

. . . we arrived at 9 A.M. at the junction of the S.E. fork of the Missouri and the country opens suddonly to extensive and beatifull plains and meadows which appear to be surrounded in every direction with distant and lofty mountains; supposing this to be the three forks of the Missouri I halted the party on the Lard. shore for breakfast and walked up the S. E. fork about ½ a mile and ascended the point of a high limestone clift from whence I commanded a most perfect view of the neighbouring country. 

O 9 rano przybyliśmy do południowowschodniego dopływu Missouri i kraina otworzyła się z nagła w rozległe i piękne łąki i równiny, które zdają się być otoczone ze wszech stron dalekimi, a wyniosłymi górami; przypuszczając, że to właśnie są trzy odnogi Missouri, zatrzymałem grupę na brzegu na śniadanie, sam zaś poszedłem jakie pół mili wzdłuż południowowschodniego dopływu, gdzie wspiąłem się na wysoką wapienną skałę, skąd miałem najdoskonalszy widok na otaczające ziemie. 
William Clark, lipiec 1805 r. 

Słońce stało jeszcze wysoko, kiedy dotarliśmy do Missouri Headwaters. Tytułowe „u źródeł” właściwie jest nieścisłe, bo rzeka zaczyna się u zbiegu kilku innych, zresztą całkiem sporych (Jefferson, Madison i Gallatin). To zarazem kolejne miejsce związane z L&C – dotarli tu, sunąc w górę Missouri i zastanawiali się, która z rzek „źródłowych” doprowadzi ich najbliżej do Działu Wodnego (celem było bowiem dotarcie do Działu i znalezienie po drugiej stronie rzeki, którą można by dopłynąć do Oceanu Spokojnego). 

Uiściliśmy opłatę parkową (paszport parków narodowych nie działa, bo Headwaters to park stanowy), rozłożyliśmy domek (niechaj schnie po ostatniej mokrej nocy) i pojechaliśmy szukać widełek. Nie jest to trudne – przy obu są placyki z opisami i nawet słuchawka z nagranymi informacjami. Dla pojaśnienia – mapka trzech schodzących się tu rzek:

Źródło

Rozmiar terenu i rzek utrudnia zrobienie zdjęcia ich
połączenia, ale przynajmniej widać wiry, gdzie zderzają się
wody z dwóch kierunków.

Na początku ważnej, olbrzymiej rzeki tak po prostu
bawią się dzieciaki.




Teren jest urozmaicony – i płaska dolina, i strome, wysokie klify. Chcieliśmy to wszystko zobaczyć z wysoka, wdarliśmy się nawet na drogę fabryczną z zakazem wjazdu, ale nie doprowadziła nas ona do większych rewelacji.



Clark w swoich zapiskach zwrócił też uwagę na ciekawą
pozycję warstw skał, gdzieniegdzie niemal
prostopadłych do podłoża.

Dopiero w drodze powrotnej wyskrobaliśmy się na skałkę użytkową, jak to określił Tomek, i stamtąd widać było wszystkie trzy rzeki. Doczytaliśmy potem, że i Lewis postąpił podobnie – kto wie, może nawet stał dokładnie w tym samym miejscu, co my!


Grzybek informacyjny na skałce użytkowej


Jako komentarz do informacji zawartych na powyższym znaku wypada zacytować fragmencik pióra Meriwethera Lewisa:

Beleiving this to be an essential point in the geography of this western part of the Continent I determined to remain at all events untill I obtained the necessary data for fixing it’s latitude Longitude.

Uznawszy to miejsce za punkt nadzwyczajnie ważny w geografii tejże zachodniej części Kontynentu, postanowiłem pozostać tu aż do pozyskania wszelkich danych niezbędnych dla dokładnego oznaczenia jego szerokości i długości.
27 lipca 1805 r. 

Na kolację usmażyliśmy klasyczne amerykańskie pancakes z podróbką syropu klonowego, a na drugie danie – plastry oscypka. Czerwona patelnia spisuje się znakomicie. Najważniejsze jest to, że do porcelanowej (?) powłoki nic się nie przyczepia; po zakończeniu działań wystarczy ją przetrzeć papierowym ręcznikiem i nadaje się do schowania.

Ludzie tu nadzwyczajnie mili; sąsiadka z pojazdu kampingowego zaparkowanego kawałek dalej przyszła przeprosić „awansem” za to, że ich dzieciaki mogą trochę hałasować; gospodyni kampingu przybyła meleksikiem zapytać, czy czegoś nie potrzebujemy, bo dopiero co wrócili z pożegnalnego party (koniec ich dyżuru), a widzi, że przyjechaliśmy i chciała zapytać. (Tu akurat mieliśmy przedpłaconą rezerwację, jedyną na tej wyprawie, więc nie trzeba było się nijak rejestrować. Bardzo miłe jest jednak to, że przyjeżdża się na kamping dwa i pół tysiąca kilometrów od domu, a tam tabliczka z napisem „Smialkowski” :).

=/=/=//=/=/=/=/=
BONUSY

Dwa przykłady lokalnej roślinności - jeden milusi, kuszący, a drugi wręcz przeciwnie...



...i ciekawa tablica przy wjeździe do fabryki:


Brak komentarzy: