Skoro projekt słowny został wykonany, można wrócić do klejenia. Z wielką przyjemnością zasiadłam dziś rano do kraftobiurka (gdyby mój klej pachniał, to zapewne skorzystałabym i z jego oparów :). Nic kompletnego na święta na razie nie ma, ale składa się śnieżynka, o tyle ciekawa, że z przedłużanymi ramionami, a to za pomocą drugiej śnieżynki pociupanej na części.
Tło z kolei wzięło się z nieudanej próbki - jakoś mi się nie podobają te banieczki w takiej konfiguracji, ale tło (akwarele + sól) można przecie wykorzystać.
Będą też kartki w standardowych kolorach - tu zaczęłam bańkę, wyciachaną wspomnianym wczoraj Fiskarsem.
No i przyznam się, że w zeszłym tygodniu też ukleiłam karteluszkę, ale to było na specjalne zamówienie, a nie dla unikania tłumaczenia :)
Niewykluczone, że w sobotę (o radości) udam się do kraftosklepu, oczywiście wyposażona w kupony zniżkowe, bo na powyższą kartkę poszła resztunia koronki, a oprócz tego skończył mi się karton do akwareli, który ostatnio jest w kraftowni jednym z podstawowych materiałów. Life is good.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz