Dziura blogowa była, jest i będzie. Wśród wszystkich innych niezbędnych czynności pakujemy się pędem, bo jutro wieczorem wyjazd w dzicz - Montana, Idaho i Wyoming, a nawet ociupinka Oregonu. Zabieram, rzecz jasna, laptop, bo w kwestii Książki jest trochę nóż na gardle, a i inne projekty dobrze by było podgonić.
Bardzo skrótowo o podróży: pierwszy punkt kulminacyjny to Glacier National Park, a w nim niesamowita droga - Going To The Sun Road (wszystkie zdjęcia z odnośnych artykułów w Wikipedii):
Drugi punkt to Hell's Canyon - najgłębszy kanion w USA. Tak, tak, Grand Canyon nie jest najgłębszy, ale ma najstromsze ściany i tak wygląda. W Hell's jedzie się drogą gdzieś wedle wywijającej na zakrętach Snake River (jak sama nazwa wskazuje).
Już w drodze powrotnej zahaczamy w Idaho o Shoshone Falls, nazywane też Niagarą Zachodu.
No i jeszcze lawy i kratery mają być, takoż w Idaho.
Tyle atrakcji większych, jest jeszcze rządek mniejszych. Mamy spis, mamy namiary GPSowe... i nadzieję, że wszędzie trafimy. Nie mam dokładnych notatek, podrukowanego zyliona mapek, bo po prostu nie mam czasu. I nie wiem, czy nawet pojedzie Gromadziennik - nastawiam się raczej na klepanie ewentualnych notatek na lapku. Do czego to dochodzi.
Będzie jednak pięknie :) A potem, w październiku, będę nadrabiać wszystko, co ze względu na Książkę musiałam zostawić na później.
1 komentarz:
nawet jesli na pisanie czasu nie będzie, tp przynajmniej na fotki liczę, bo z tej zajawki wnioskuję, że będzie co oglądać. Przynajmniej oczy na urlop wyślę :-D
Prześlij komentarz