Dalej wspomnieniowo... bo z minionego weekendu wspomnienia niewielkie, kilka tysięcy słów przetłumaczonych i dużo wypowiedzianych - niestety, po raz kolejny dałam się sprowokować bzdurnemu gadaniu i wkręcić się w kłótnię. Powtarzam sobie: zachowaj spokój, nie reaguj, świata nie naprawisz, a ludzie bzdury gadali, gadają i gadać będą. I w kwestiach bardziej teoretycznych nawet mi się dość udaje, ale kiedy ktoś najeżdża w nieuprzejmy, a wręcz arogancki sposób na moich przyjaciół - no ciężko nie zareagować. Tym bardziej, jeśli chodzi o ludzi wkładających masę czasu i wysiłku w działanie na zasadzie wolontariatu, a osoba najeżdżająca z tego korzysta, sama nic kompletnie nie wnosząc... oprócz wielkich pretensji i zamiarów "policzenia się" z wolontariuszami, jak już ich spotka. Mam szczerą nadzieję, że było to jednak wymachiwanie szabelką, które nigdy nie zostanie zrealizowane, bo wstyd byłby.
Ech.
Bayfield, północny Wisconsin. Wypływamy na Jezioro Górne.
Główna atrakcja - cudne, wyrzeźbione przez wodę i pogodę skały.
I latarnie!
Na koniec wisienka na torcie - orły.
Po pływaniach jeszcze trochę wody - wylęgarnia ryb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz