...chociaż może nie do końca, bo takie skamieliny to i na lądzie się znajdą, a może przede wszystkim. W kartce oprócz standardowych papierów bierze udział karbowana tekturka ze Starbucksowej obwoluty, pomalowana na złoto i pobrokatowana. Mam jeszcze jedną taką muszelkę, która znajdzie się w caaaałkiem innym otoczeniu...
I jeszcze jeden z kilku żaglowców, jakie ostatnio powstały - część popłynęła do Polski, a ten zostaje po naszej stronie Atlantyku:
Co się zaś tyczy warunków zewnętrznych - to już chyba nie wir, tylko korkociąg jakiś, z którego nie widać wyjścia. Dziś wielkie mrozy, jutro jakoby cieplej, ale znów góry śniegu. I tak w kółko.
Na nowo doceniam też manie stałej pracy. W związku z możliwością fuchy tworzę i tłumaczę (sobie) listy z rekomendacjami, czeka mnie jeszcze stworzenie CV, jako że właściwie od uzyskania bieżącego zatrudnienia z półtorej dekady temu nic się w dziedzinie dokumentów nie działo... Zmagam się z dwoma problemami: jeden to po prostu irytująca natura tego zajęcia, a druga polega na tym, że nie jestem przyzwyczajona do trąbienia na prawo i lewo o dokonaniach i jaka to jestem fajna i bystra. A tu trzeba się czasem zebrać i wysmażyć peany na własny temat.
Jeśli się jednak nie włoży wysiłku, to nie ma co liczyć na rezultaty... tak mówią mądre przysłowia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz